x. dr Jules Didiot

Rewolucja

 

I. Wyraz ten oznacza:

l-o zmianę spraw pu­blicznych, polityki ludzkiej: w tym ogólnym znaczeniu rewolucja może być dobra lub zła, prawowita lub nieprawowita, i o tej tu mówić niema potrzeby.

2-o ogół wypadków zaszłych we Francji między rokiem 1789 a 1801; wydarzenia te noszą, nazwę Rewolucji francuskiej i o niej tu głównie, choć nie wyłącznie, mówić będzie­my.

3-o obszerny system teoretyczny i praktyczny życia osobistego, rodzinnego, społecznego i międzynarodowego, jaki mnóstwo pisarzy i innych działaczy od stu lat prawie usiłuje postawić na miejsce systemu dawnego, który się w znacznej mierze zasilał zasadami chrześcijańskimi: i to jest właśnie prawdziwe określenie rewolucji takiej, jak ją musi uważać Kościół i teologia, i w tym rozumieniu i my ją tu badać będziemy.

II. Rewolucja próbuje:

l-o sprowadzić człowieka indywidual­nego do czystego racjonalizmu. To było właśnie marzeniem Rous­seau'a. Na tym punkcie nie mógłby Kościół wchodzić w jakiekol­wiek układy, nie przecząc jednocześnie sobie samemu i nie niszcząc chrystianizmu. Od stu lat z górą wszyscy papieże i sobór Wa­tykański z r. 1870 głośno potępiali tę formę rewolucji, a dowodów tego potępienia ani przytaczać ani uzasadniać niema potrzeby.

2-o Rewolucja chce odchrystianizować rodzinę, odzierając ją z cha­rakteru religijnego, z węzła sakramentalnego, z jej nierozerwalno­ści, a nawet odejmując jej prawo do istnienia, gdyż wielu rewolucjonistów w teorii a niekiedy także i w praktyce zastępuje mał­żeństwo chrześcijańskie konkubinatem i miłością wolną. Kościół na tym punkcie w żaden sposób nie może wchodzić w jakiekolwiek układy, a Pius IX i Leon XIII silniej jeszcze aniżeli ich poprze­dnicy stwierdzili prawa i święte obowiązki rodziny.

3-o Rewolucja chce postawić Kościół i wpływ jego, Chrystusa i Jego wiarę, Boga i wreszcie wszelki duchowy pierwiastek poza działalnością społeczną: tego właśnie próbowała dokonać we Francji począwszy od r. 1793, tego ponownie chciała w Paryżu w r. 1870, to chciałaby na nowo rozpoczynać wszędzie, gdzie tylko może się utrwalić materializm i wolnomularstwo. Por­wanie wszelkich węzłów, łączących państwo z Kościołem, negowanie władzy świeckiej, zniszczenie doczesnej władzy Papiestwa prze­sada we wszystkich swobodach politycznych, posunięta aż do zu­pełnej samowoli, - oto są pierwszorzędne objawy tego działania re­wolucyjnego, przeciw któremu oczywiście Kościół nie może ze wszyst­kich sił swoich nie oddziaływać.

4-o Rewolucja chce w stosunkach międzynarodowych prawo zastąpić brutalną siłą a sumienie wyrachowaniem, posuwa się aż do możliwie zupełnego zniszczenia wszelkiej różnicy i wszelkiej przegrody między oddziel­nymi ludami, które natomiast zamienić pragnie w jedno olbrzymie społeczeństwo bez Boga i bez duszy. Jakże tedy możnaby przy­puścić, że Kościół mógłby kiedy się bratać z podobnymi zbrodniami społecznymi i z podobnymi mrzonkami?

Bez wątpienia w rewolucji bywają różne odcienia, i nie wszyscy rewolucjoniści dochodzą aż do tych oznaczonych wyżej krańcowości. Ale można i trzeba nawet to przyznać, że logika odnieść każe wszystkie te następstwa do zasad naturalizmu i racjonalizmu. Diabeł jest filozofem, mawiał Dante. To też sobór Watykański w Pro­logu do swej Pierwszej Konstytucji dogmatycznej bardzo słusznie wiąże współczesną nam rewolucję, której wybryki strachem świat przejmują z religijnym a często już wówczas politycznym i społe­cznym przewrotem XVI wieku. Jakiż będzie koniec tego wszyst­kiego? My tego nie wiemy, ale Kościół nam mówi (Ibidem i Leon XIII passim w swych odezwach), że jeśli społeczeństwo ludzkie ma się uchronić od katastrof, jakimi mu grozi rewolucja, dokona tego jedynie przez szczery powrót do nauki i praw katolicyzmu.

III. Z pomiędzy zarzutów, czynionych Kościołowi na korzyść rewolucji, wyrzucamy te, które się odnoszą do zasad dogmatycznych, moralnych lub historycznych, a które omawiamy w innych artyku­łach tego dzieła. Następne zaś zarzuty noszą odrębny charakter, i dlatego zatrzymamy się nad nimi przez chwilę.

l-o. Rewolucja jest koniecznym wytworem rozwoju rodu ludzkiego.

2-o. Rewolu­cja rodzi się z postępu, wytwarza postęp i sama jest postępem.

3-o. Jest ona istotnym prawem człowieka, który może zmieniać po­rządek polityczny, jeśli w tym znajduje przyjemność lub co najmniej korzyść.

4-o. Rewolucja jest prawowitym dojściem do władzy i do­brobytu klas ludności, niezdolnych dotychczas lub niemogących ni­mi się cieszyć.

5-o. A sam chrystianizm czymże był początkowo, jeśli nie jedną z form rewolucji?

6-o. Jeśli zaś rewolucja jest dziś z nim w rozterce, to dlatego, że chrystianizm niesłusznie się przekształcił w instytucję polityczną.

7-o. Rewolucja o tyle tylko jest niemiła duchowieństwu i katolikom, o ile ci są niechętni i oporni prawom.

8-o. Rewolucja zatem jest faktem pomyślnym dla Ko­ścioła, jeśli oboje zgodzą się być rozumnymi.

9-o. Tym więcej, że rewolucja uwolniła Kościół od gallikanizmu i józefinizmu, to zna­czy od tyranii państwa.

10-o. To też w rzadkich chwilach prze­wagi sprawiedliwości i uznania Kościół sankcjonował rewolucję, naprzód we Francji konkordatem z r. 1801, a następnie indziej po­dobnymiż układami z państwem.

IV. Pomijając niektóre szczegóły charakteru więcej history­cznego lub dyplomatycznego, aniżeli teologicznego i filozoficznego, odpowiadamy:

1-o. Konieczny rozwój rodu ludzkiego, fatalistycznie wytwa­rzający rewolucję, jest mrzonką, a jednocześnie ciężkim błędem przeciw pewnym dogmatom rządów Opatrzności nad światem, jakoteż przeciw wolności człowieka w czynach jego prywatnych i pu­blicznych. Co bywa fatalistycznego w życiu narodów, to następ­stwa ich występków i namiętności. To też narody mają obowiązek oddziaływać przeciw wszelkim złowrogim uniesieniom. Rewolucja dlatego zjawiła się na świecie, że ten świat dobrowolnie się poddał działaniom pychy, samolubstwa i zmysłowego zbytku.

2-o. Pewne źle równoważone i źle kierowane objawy postępu, mogły towarzyszyć a nawet ułatwiać początki rewolucji, tak samo jak mogą towarzyszyć jej rozwojowi i takowy ułatwiać; ale rewolucja wcale nie jest córą prawdziwego postępu, ani jego oznaką, ani jego przyczyną., ani tym mniej samym postę­pem: dowodzi tego bezspornie uczyniona przed chwilą, analiza pier­wiastków rewolucyjnych.

3-o. Nieprawdą jest, jakoby człowiek mógł prawomocnie zmie­niać porządek polityczny dla swej przyjemności lub wyrachowania, Są pewne zasady roztropności, sprawiedliwości, miłości, posłuszeń­stwa, które się tak lekkomyślnie nie zmieniają, a których Kościół katolicki jest najwierniejszym stróżem. Zresztą niemasz pomyślnego roz­woju narodów bez pewnej stałości urządzeń politycznych i społecznych.

4-o. Pożądaną jest rzeczą, a nawet konieczną, aby wszystkie słoje społeczeństwa doszły do obfitego udziału w dobrobycie materialnym, nie mniej jednak całkowite zniesienie ubóstwa i bezwzglę­dna równość w podziale bogactw są zarówno niebezpiecznymi jak urzeczywistnić się niedającymi utopiami. Niema przecież żadnej ko­nieczności, a nawet żadnej możliwości, aby wszyscy obywatele kraju zarówno wykonywali władzę. Niepodobna zwłaszcza, aby jakieś społeczeństwo istniało bez władzy i bez ulegania. Powinnaby za­tem rewolucja, jeśli chce być prawomyślną i społecznie możliwą, porzucić przede wszystkim niektóre swe podstawowe zasady, ale wówczas możeby przestała już być rewolucją.

5-o- Nie, żadną miarą, chrystianizm nie był nigdy w swych początkach rewolucyjny. Nie burzył on nigdy żadnej z religijnych i społecznych podstaw, na których osadził Bóg rodzaj ludzki. On je zmieniał, umacniał, rozszerzał, uświęcał, to prawda, ale też nic więcej. Chrystus i Apostołowie oddawali cesarzowi, co było cesar­skiego, gdyż Bóg go im dał, i Kościół nigdy od tej zasady nie odstępował. System polityki chrześcijańskiej, miejsce którego chce zająć rewolucja, bywał stosowany - co do swej istoty - już w Sta­rym Testamencie i w tradycji najdawniejszych patriarchów. Rewolucja zatem sprzeciwia się zarówno pierwszym czynom Stwórcy, jak ostatnim Odkupiciela.

6-o. Chrystianizm w najwyższym stopniu nie podoba się rewolucji, nie tylko z powodu swych zewnętrznych węzłów z dawnymi instytucjami politycznymi, z dawnym rzeczy porządkiem, ale także - i to głównie z powodu bezwzględnej zapory, jakiej chrystianizm nie może nie stawiać zasadom rewolucji takiej, jakeśmy wyłożyli  powyżej. We Francji w końcu zeszłego,  a  w pewnych chwilach i bieżącego wieku prześladowano Kościół jako Kościół, jako instytucję duchową i nadprzyrodzoną, jako dzieło Jezusa Chrystusa; tak samo było u innych państw i narodów. Rewolucja zatem, czy się przyznaje do tego czy nie, jest objawem antykatolickim i antyreligijnym.

7-o. Duchowieństwo katolickie i wierni katolicy są wtedy tylko wrodzy i nieposłuszni prawom świeckim, gdy te prawa są złe, antykatolickie, to znaczy kiedy one nie są prawdziwymi prawami. Gdyby rewolucja takich praw nie kuła, nie miałaby potrzeby uskarżać się na katolików. Ale jakże może im zarzucać nieufność i opór, skoro sama rozpoczyna walkę?

8-o. W wielu bardzo okolicznościach dał Kościół dowody, że umie być pobłażliwym, zgodnym, cierpliwym i współczującym; ła­two zapomina o zadanych sobie ranach i o spowodowanych nie­szczęściach. Czyż na przykład szlachetną ręką nie przekreślił stra­sznych rachunków, wynikających z łupiestwa, jakiego od stu lat z górą byt ofiara we Francji, w Ameryce południowej, w Hiszpanii i indziej? Ale szlachetność i dobroć ma swe granice, których nie­roztropnie byłoby przekraczać, i Kościół ich nigdy nie przekroczy. Gdyby rewolucja ze swej strony chciała okazać tyleż rozumu, mi­łości i dobroci, łatwoby przyszło do zgody. A gdy do niej dojdzie­my, wówczas błędne zasady i kłamliwe rewolucyjne dogmaty nie będą miały żadnego wpływu na rodzaj ludzki.

9-o. Rewolucja złamała rzeczywiście niektóre zapory, pod jakimi jęczał Kościół; jednym uderzeniem strzaskała pewne nieprzy­jemne warunki i położenia, zwłaszcza dla honoru i moralności du­chowieństwa świeckiego i zakonnego. Serdecznie pragnęlibyśmy dziękować za to rewolucji; ale niestety musimy przyznać, że doko­nała ona tego przeciw swej woli, a natomiast o ile mogła zachowała albo na nowo ukuła te zapory dawnych rządów, te prawa i te dążności gallikańskie, józefinistowskie, któreby powinna całkowicie odepchnąć, zamiast szukać w nich dla siebie udziału i korzyści.

10-o. Ani konkordat z r. 1801, ani inne po nim idące nie są ze strony Kościoła uznaniem rewolucji w jej zasadach i czynach, lecz tylko uregulowaniem pewnych faktów nowych, z rewolucji wy­nikłych. Zasady i zachowanie się rewolucji względem Kościoła jest samo w sobie ziem, a przeto Kościół uznawać rewolucji nie może. Poddaje się pewnym faktom, znosi cierpliwie takowe, ale na tym koniec. Ale że nie wszystkie przez rewolucję wytworzone fakta i sytuacje nowe są, z natury swej złe, że często fakta te są same w sobie obojętne, przeto Kościół może je regulować i obracać je ku dobru i uświęceniu narodów. Mógł więc na przykład zgodzić się Kościół na nowe rozgraniczenie metropolii i diecezji we Francji, na przyznanie nowej organizacji parafiom, na zapewnienie no­wego sposobu materialnego utrzymania duchowieństwa, na przyzna­nie rządowi prawa mianowania biskupów i t. p. Przez ustępstwa te wszakże Kościół wcale nie chciał, a nawet nie mógł za prawne uznawać niesprawiedliwych i bezbożnych czynów, jakimi brutalnie rozbito dawne stosunki religijne i państwowe. Takie rozróżnienie jest w sprawie niniejszej olbrzymiego znaczenia.

(Prw. Mgr. Sauve. Questions religieuses et sociales de notre temps; Mgr. Freppel La revolutions francaises, a propos du centenaire de 1789; prw. Także dzieła historyczne o Kościele w czasie i po rewolucji. I-Chrz. Jaugey, Accord de l’Eglise et de l”Etat)

_______________________________________  

Tłum. i opr. x. Władysław Szcześniak

J. Didiot, hasło: REWOLUCJA, w: Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III. Warszawa 1899, s. 428-431.