Kard.
Ottaviani, Kard. Bacci
Krótka
analiza krytyczna Novus Ordo Missae
Rzym, 25 września
1969 r.
Ojcze Święty!
Po przeanalizowaniu, we
współpracy z innymi teologami, Novus
Ordo Missae,
który został przygotowany przez ekspertów Komisji ds. Wcielenia
Konstytucji o Liturgii, po modlitwie i długim namyśle, czujemy się w
obowiązku wobec Boga i Waszej Świątobliwości zakomunikować następujące
spostrzeżenia:
-
Jak dostatecznie udowadnia
załączona krótka analiza
krytyczna, będąca dziełem grupy
doborowych teologów, liturgistów i duszpasterzy,
Novus Ordo
Missae – biorąc pod uwagę elementy
nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób
domyślny – tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się od
katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XX sesji Soboru
Trydenckiego. Ustalając raz na zawsze kanony rytu, Sobór ten wzniósł
zaporę nie do pokonania przeciw wszelkim herezjom atakującym
integralność tajemnicy Eucharystii.
-
Nie wydaje się, by argumenty
natury duszpasterskiej, do których odwoływano się dla uzasadnienia tak
poważnego zerwania, były dostateczne, nawet jeśli uznać, że wolno je
przeciwstawiać argumentom doktrynalnym. W
Novus Ordo
Missae pojawia się tyle nowości,
zaś z drugiej strony, tyle rzeczy odwiecznych zostaje zepchniętych na
dalszy plan lub przesuniętych na inne miejsce – jeśli zostało dla nich
jeszcze jakieś miejsce – że grozi to, iż pewna wątpliwość, która
wkrada się, niestety, do niektórych środowisk, wzmocni się i przerodzi
w pewnik. Uważa się bowiem, że prawdy Wiary, wyznawane od zawsze przez
wierny lud, można zmieniać lub pomijać milczeniem i nie będzie to
zdradą świętego depozytu nauczania Kościoła, z którym wiara katolicka
związana jest na zawsze. Ostatnie reformy stanowią wystarczający dowód
na to, że nie da się wprowadzić nowych zmian w liturgii, nie powodując
kompletnej dezorientacji u wiernych, którzy wyraźnie okazują, że są im
one nieznośne i niezaprzeczalnie osłabiają ich wiarę. Przejawem tego
wśród najlepszej części duchowieństwa jest dręcząca rozterka sumienia,
czego niezliczone świadectwa napływają do nas codziennie.
-
Jesteśmy pewni, że nasze
spostrzeżenia, dla których natchnieniem jest to, co słyszymy z ust
pasterzy i wiernych, znajdą odzew w ojcowskim sercu Waszej
Świątobliwości, zawsze pełnym głębokiej troski o duchowe potrzeby
dzieci Kościoła. Jeśli jakieś prawo okazuje się szkodliwe, to poddani,
dla których dobra się je stanowi, mają prawo – a nawet obowiązek –
prosić prawodawcę, z synowską ufnością, o jego odwołanie.
Dlatego też błagamy gorąco
Waszą Świątobliwość – w chwili, gdy czystość Wiary i jedność Kościoła
narażone są przez tak okrutne rozdarcia i rosnące niebezpieczeństwa,
które codziennie znajdują odgłos w zasmuconych słowach Ojca nas
wszystkich – abyś zechciał nie pozbawiać nas możliwości uciekania się do
nieskazitelnego i obfitującego w łaski Mszału św. Piusa V, tak otwarcie
sławionego przez Waszą Świątobliwość i tak głęboko ukochanego i
otaczanego czcią przez cały świat katolicki.
+
Alfred kardynał Ottaviani
+
Antoni kardynał Bacci
Rozdział I
Zwołany w Rzymie w październiku 1967 roku Synod Biskupi
miał wypowiedzieć się na temat eksperymentalnego odprawiania tzw. mszy
normatywnej. Owa Msza, opracowana przez Concilium ad exequendam
Constitutionem de Sacra Liturgia (Komisję ds. realizacji soborowej
Konstytucji o liturgii), wywołała wśród członków Synodu ogromne zakłopotanie.
Na ogólną liczę 187 głosujących wielu wyraziło żywy sprzeciw (43 głosujących
non placet) oraz liczne i poważne zastrzeżenia (67 głosów iuxta modum),
a 4 wstrzymało się od głosu. Światowe agencje informacyjne mówiły o „odrzuceniu” proponowanej Mszy przez
Synod, zaś prasa postępowa pominęła to wydarzenie milczeniem. Pewne
znane czasopismo, przeznaczone dla biskupów i wyrażające ich
nauczanie, streściło nowy ryt tymi słowami: „Pragnie się całkowicie
wymazać katolicką teologię Mszy Świętej. Zbliżamy się w głównych
zarysach do teologii protestanckiej, która niszczy ideę Mszy jako
Ofiary”.
W promulgowanym 3 kwietnia 1969 r. konstytucją apostolską
Missale Romanum Novus Ordo Missae, odnajdujemy identyczną w swej istocie
„Missa Normativa”. Nie wydaje się, by w międzyczasie konferencje
biskupów były oficjalnie konsultowane w tej sprawie.
Konstytucja apostolska Missale Romanum stwierdza, że
dawny mszał, promulgowany przez św. Piusa V (bullą Quo primum z 19
lipca 1570 r.), sięgający jednakże w znacznej części do Grzegorza
Wielkiego, a nawet jeszcze wcześniej[1], przez cztery stulecia stanowił
normę odprawiania Najświętszej Ofiary dla kapłanów obrządku łacińskiego.
Konstytucja apostolska Missale Romanum dodaje, iż Mszał ten, powszechnie
przyjęty na całym świecie, był źródłem, „w którym wielu świętych
znalazło obfitą pożywkę dla swej pobożności”. Tymczasem, wedle tej
samej konstytucji, reforma, która chce ów Mszał definitywnie wycofać z
użycia, stała się konieczna „jako, że od tego czasu zamiłowanie do
kultury liturgicznej zaczęło upowszechniać się i utrwalać wśród ludu Bożego”.
To ostatnie stwierdzenie zawiera w sposób oczywisty poważną
dwuznaczność. Jeśli bowiem lud chrześcijański kiedykolwiek wyrażał
jakieś pragnienie, to raczej wtedy, gdy (w głównej mierze dzięki zasługom
wielkiego św. Piusa X) począł on odkrywać prawdziwe i nieśmiertelne
skarby zawarte w liturgii. Lud nigdy nie domagał się zmiany lub
okaleczenia liturgii dla lepszego jej zrozumienia. Jedyne czego oczekiwał,
to lepszego zrozumienia jednej i niezmiennej liturgii, nie zaś jej
reformy.
Mszał św. Piusa V, darzony szacunkiem przez wszystkich
katolików, tak księży, jak i świeckich, był zawsze niezmiernie drogi
ich sercom. Nie wiadomo w czym używanie tego Mszału z odpowiednimi objaśnieniami
mogło stanowić przeszkodę dla pełniejszego uczestnictwa i większego
zrozumienia świętej liturgii. Trudno też zrozumieć dlaczego, przy całym
uznaniu jego zasług, uznano, że jest on już niezdolny podsycać
liturgiczną pobożność chrześcijan.
Biorąc pod uwagę, że odrzucona przez Synod „Missa
Normativa”, którą dziś się ponownie narzuca w postaci Novus Ordo
Missae nie została poddana pod zbiorowy osąd Konferencji Biskupich, zaś
lud chrześcijański (szczególnie w krajach misyjnych) nie życzył sobie
jakiejkolwiek reformy Mszy Św., nie widać zatem żadnych powodów dla
nowej legislacji, która obaliła niezmienną tradycję sięgającą IV-V
wieku, co zresztą przyznaje sama konstytucja. Skoro nie ma żadnych racji
mogących usprawiedliwić podobną reformę, jest ona zatem pozbawiona
wszelkiej racjonalnej podstawy zdolnej ją uzasadnić i sprawić, że mogłaby
zostać przyjęta przez katolików.
Sobór Watykański II wyraził wyraźne pragnienie w
50 konstytucji „Sacrosanctum Concilium”, by porządek Mszy Św. tak
przerobić, „aby wyraźniej uwidocznić właściwe znaczenie i wzajemny
związek poszczególnych części”. Zobaczymy w jaki sposób Novus Ordo
odpowiada na te życzenia, po których nie pozostaje rzec można ani śladu.
Szczegółowa analiza Novus Ordo wykazuje tak poważne
zmiany, że pozwalają one przyłożyć doń ten sam osąd, co na temat
„Missa Normativa”. Novus Ordo Missae zostało skonstruowane tak, że w
wielu punktach może zadowolić najbardziej modernistycznych protestantów.
Rozdział II
Zacznijmy od definicji Mszy świętej. W paragrafie nr 7,
który otwiera drugi rozdział Institutio generalis (Ogólnego
wprowadzenia do nowego Mszału) zatytułowany De structura Missae,
znajdujemy następującą definicję: „Uczta Pańska lub inaczej Msza,
to święta synaksa albo zgromadzenie ludu Bożego, który jednoczy się
pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pańską[2]. Dlatego też do każdego zgromadzenia
lokalnego Kościoła doskonale odnosi się obietnica Chrystusa: „Gdzie są
dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,
20)”.
Definicja Mszy została zatem sprowadzona do pojęcia
„uczty”, które nieustannie przewija się w tekście (IG
8, 48, 55d, 56). Ponadto ową „ucztę” określa się jako zgromadzenie
zebrane pod przewodnictwem kapłana, w celu sprawowania pamiątki Pańskiej,
wspominając wydarzenia Wielkiego Czwartku. Żaden z tych elementów nie
zawiera w sobie dogmatów: rzeczywistej obecności Chrystusa w
Eucharystii, rzeczywistości ofiary, sakramentalnego charakteru dokonującego
konsekracji kapłana, ani wewnętrznej wartości Ofiary Eucharystycznej,
niezależnej od obecności zgromadzenia[3].
Jednym słowem, nowa definicja nie zawiera żadnego z
zasadniczych dogmatów dotyczących Mszy Św., które zebrane razem
stanowią prawdziwą jej definicję. Celowe ich pominięcie w tym miejscu
jest równoznaczne z ich „prześcignięciem” i negacją, przynajmniej
w praktyce[4].
W drugiej części tego paragrafu stwierdza się – pogłębiając
jeszcze bardziej już i tak głęboką dwuznaczność – że obietnica
Chrystusa („Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem
pośród nich”), doskonale odnosi się do zgromadzenia, które stanowi
Mszę. W ten sposób obietnica, która dotyczy duchowej obecności
Chrystusa przez jego łaskę, postawiona została jakościowo na równi
– wyjąwszy większe jej natężenie – z substancjalną i fizyczną
obecnością w sakramencie Eucharystii.
Następujący bezpośrednio po tym paragraf (nr 8) dzieli
Mszę na Liturgię Słowa i Liturgię Eucharystyczną. Towarzyszy temu
stwierdzenie, że na Mszy przygotowuje się „stół Słowa Bożego” i
„stół Ciała Chrystusa”, tak że wierni „są pouczani i posilani”.
To zrównanie dwu części liturgii, zupełnie jakby chodziło o dwa znaki
o równej wartości symbolicznej, jest zupełnie nieuzasadnione. Do sprawy
tej jeszcze powrócimy.
W „Institutio generalis” znajduje się
wiele określeń Mszy: są one do przyjęcia relatywnie, ale kiedy używa
się ich w oderwaniu i bezwzględnie, jak to ma miejsce, należy je
odrzucić. Oto niektóre z nich:
- akcja Chrystusa i Ludu Bożego,
- uczta Pańska albo Msza,
- uczta Paschalna,
- wspólne uczestnictwo w stole Pana,
- pamiątka Pańska,
- modlitwa eucharystyczna,
- liturgia słowa i liturgia
eucharystyczna, itp.
Oczywiste jest, że twórcy Novus Ordo
Missae OBSESYJNIE KŁADĄ NACISK NA „wieczerzę” i „pamiątkę”,
nie zaś na bezkrwawe odnowienie ofiary Krzyżowej. Nawet formuła „pamiątka
Męki i Zmartwychwstania Pańskiego” jest niewłaściwa, ponieważ Msza
jest pamiątką samej Ofiary, w której dokonuje się dzieło Odkupienia,
zaś Zmartwychwstanie jest tylko jej owocem[5]. Zobaczymy dalej z jaką spójnością
ponawia się i powtarza te same dwuznaczności w samych słowach
przeistoczenia, i w ogóle w całym Novus Ordo.
Rozdział III
Przejdźmy teraz do celów Mszy św.
1. Cel ostateczny.
Ostatecznym celem Mszy jest ofiara na chwałę Trójcy Przenajświętszej,
stosownie do słów Chrystusa, które tak określają pierwszy cel
Wcielenia: „Przeto przychodząc na świat, mówi: Ofiary ani daru nie
chciałeś, aleś Mi utworzył ciało” (Hbr 10, 5).
W Novus Ordo cel ten zniknął:
z offertorium, w którym nie ma
już modlitwy „Suscipe Sancta Trinitas”;
z zakończenia Mszy, które nie
zawiera już modlitwy „Placeat tibi, Sancta Trinitas”;
z Prefacji, ponieważ z cyklu
niedzielnego znikła prefacja o Trójcy Św., którą zachowano tylko w
uroczystość Trójcy Św., czyli raz w roku.
2.Cel bezpośredni.
Bezpośrednim celem Mszy św. jest ofiara przebłagalna.
Także i on jest narażony na szwank, ponieważ zamiast podkreślać
odpuszczenie grzechów żywych i umarłych, Novus Ordo kładzie nacisk na
posilanie i uświęcanie obecnych (nr 54). To prawda, że Chrystus
ustanowił sakrament Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy i złożył
Siebie samego na ofiarę, aby nas z Nim jako Ofiarą zjednoczyć. Jednak
ofiara ta poprzedza spożycie Najświętszego Sakramentu i ma już przed
komunią sakramentalną pełną zbawczą wartość – owoc ofiary krzyżowej.
Dowodem na to jest, że można uczestniczyć we Mszy nie przystępując w
sposób sakramentalny do komunii[6].
3 Cel immanentny
Immanentny cel Mszy zasadza się na tym, że jest ona
przede wszystkim ofiarą.
Istotą każdej ofiary jest to, że musi się podobać Bogu i zostać
przezeń przyjęta. W stanie grzechu pierworodnego żadna ofiara nie była
odpowiednia, by mogła zostać przyjęta przez Boga, za wyjątkiem ofiary
Chrystusa. Novus Ordo wynaturza ofiarowanie (offertorium) czyniąc z niego
coś w rodzaju wymiany między człowiekiem a Bogiem: Człowiek przynosi
chleb, zaś Bóg przemienia go w „chleb życia”, człowiek przynosi
wino, a Bóg przemienia go w „napój duchowy”: „Błogosławiony
jesteś Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy
chleb (wino), owoc ziemi (winnego krzewu) i pracy rąk ludzkich, który
dziś Tobie przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia (napojem
duchowym)” [7].
Nie ma potrzeby dodawać, że wyrażenia „chleb życia”
i „napój duchowy” są zupełnie nieokreślone, i mogą oznaczać
cokolwiek. Odnajdujemy tu tę samą zasadniczą dwuznaczność, co w
definicji Mszy: tam jedynie duchowa obecność Chrystusa pośród swoich,
tu zaś „duchowa” (a nie substancjalna) przemiana chleba i wina[8].
Podobna gra dwuznaczności została wprowadzona do
przygotowania darów, za sprawą zniesienia dwu pięknych modlitw.
Pierwsza z nich, „Deus qui humanae substantiae dignitatem mirabiliter
condidisti et mirabilius reformasti ...”, przypominała stan pierwotnej
niewinności człowieka oraz jego obecną kondycję istoty odkupionej krwią
Chrystusa. Stanowiła
ona krótkie i subtelne streszczenie całej ekonomii Ofiary, od Adama do
czasów obecnych. Druga, końcowa modlitwa offertorium, towarzysząca
przebłagalnemu ofiarowaniu kielicha, wyraża prośbę, aby ofiara wstąpiła
„cum odore suavitatis” przed oblicze majestatu Bożego, i wzywa Jego
miłosierdzia. Ona także stanowi znakomite streszczenie ekonomii Ofiary.
Zniesienie nieustannego odniesienia do Boga w modlitwie eucharystycznej
sprawia, że nie ma żadnej różnicy między ofiarą Boską a ludzką.
Zniszczenie zwornika zmusza do wznoszenia zastępczych
rusztowań; zniesienie rzeczywistego celu Mszy, zmusza do tworzenia celów
fikcyjnych. Stąd gesty, które mają podkreślać związek między kapłanem
a wiernymi, oraz między samymi wiernymi.
Stąd, natychmiast doprowadzony do absurdu, zwyczaj składania w momencie
ofiarowania Hostii darów na rzecz ubogich i Kościoła. Szczególny
charakter prawdziwej Hostii zostanie zupełnie zatarty, zaś uczestnictwo
w bezkrwawej ofierze Chrystusa zamieni się w spotkanie filantropów lub
przyjęcie dobroczynne.
Rozdział IV
Przejdźmy do istoty Ofiary.
Tajemnica Krzyża nie jest wyrażona dobitnie, ale w sposób
niejasny, ukryty i niedostrzegalny dla ludu[9], z następujących powodów:
1) Definicja
„Modlitwy eucharystycznej”
Sens tzw. „Modlitwy eucharystycznej” w Novus Ordo jest
następujący: „aby całe zgromadzenie wiernych złączyło się z
Chrystusem w wyznawaniu wielkich rzeczy Bożych i w składaniu ofiary”
(nr 54).
O jaką ofiarę tu chodzi? Kto ją składa? Na te pytania
nie ma odpowiedzi. Definicja „Modlitwy eucharystycznej” sprowadza się
do poniższego: „Teraz rozpoczyna się centrum i szczyt całej
celebracji: Modlitwa eucharystyczna, tzn. modlitwa dziękczynienia i uświęcenia”
(nr 54). Skutek został zatem postawiony na miejscu przyczyny, o której
nie wspomina się nawet słowem. Wyraźną wzmiankę o celu ofiary zawartą
w modlitwie „Suscipe” zniesiono i nie zastąpiono niczym. Zmiana
sformułowania jest przejawem zmiany doktryny.
2) Zatarcie roli
dogmatu rzeczywistej obecności.
Przyczyna nieobecności wyraźnej wzmianki o ofierze, to
ni mniej ni więcej, tylko zniesienie centralnej roli rzeczywistej obecności
Chrystusa, tak dobrze uwidocznionej w tradycyjnej liturgii
eucharystycznej. Rzeczywistą obecność wspomina się tylko w jednym
miejscu: w przypisie, który stanowi jedyny cytat z Soboru Trydenckiego.
Wzmianka ta odnosi się do
rzeczywistej obecności, jako pokarmu (przyp. 63, nr 241). Nigdzie nie ma
najmniejszej wzmianki o rzeczywistej i trwałej obecności Chrystusa z Ciałem,
Krwią, Duszą i Bóstwem w przeistoczonych postaciach. Samo słowo
„przeistoczenie” zostało całkowicie pominięte.
Zniesione zostało wezwanie trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej
– Ducha Św. („Veni Sanctificator”), aby zstąpił na dary ofiarne,
by dokonać cudu Boskiej obecności, jak niegdyś zstąpił do łona
Dziewicy. Wpisuje się to w system milczących zaprzeczeń i stopniowego
pomniejszania rzeczywistej obecności.
Z Novus Ordo wyeliminowane zostały:
przyklęknięcia (pozostały
tylko trzy przyklęknięcia kapłana i jedno wiernych – na
przeistoczenie, od czego dopuszczane są wyjątki);
puryfikacja palców kapłana nad
kielichem;
ochrona przed stykaniem się palców
kapłana po konsekracji z rzeczami nieświętymi;
puryfikacja naczyń świętych,
która już nie musi być natychmiastowa, ani odbywać się na korporale;
palka chroniąca kielich;
wewnętrzne złocenie naczyń świętych;
konsekracja ołtarza przenośnego
(portatylu);
poświęcony kamień i relikwie w
ołtarzu przenośnym lub na „stole” w przypadku, kiedy Msza odprawia
się poza miejscem świętym (ten ostatni punkt prowadzi wprost do „uczt
eucharystycznych” w domach prywatnych);
potrójny obrus na ołtarzu,
zredukowany do pojedynczego;
dziękczynienie w pozycji klęczącej
(zastąpione groteskową praktyką dziękczynienia kapłana i wiernych na
siedząco, co jest logiczną konsekwencją przyjmowania komunii na stojąco);
wszystkie dawne przepisy na
wypadek, gdyby konsekrowana Hostia upadła na ziemię, sprowadzone do
niemal sarkastycznego „reverenter accipiatur” (nr 239);
Wszystkie te zmiany nie są niczym innym, jak
prowokacyjnym podkreśleniem cichego odrzucenia wiary w dogmat
rzeczywistej obecności.
3) Rola ołtarza (nr
262).
Ołtarz niemal zawsze nazywany jest „stołem” [10].
„Ołtarz, albo stół Pański, który jest centrum całej liturgii
eucharystycznej” (nr 49, por. 262). Uściślone jest, że powinien on być
oddzielony od ściany w taki sposób, by dało się go obejść wkoło, i
aby można było odprawiać Mszę twarzą do ludu. Podkreśla się również,
że ołtarz winien być ośrodkiem zgromadzenia wiernych tak, by ich uwaga
automatycznie zwracała się ku niemu. Jednak porównanie punktów nr 262
i 276 wydaje się wyraźnie wykluczać możliwość przechowywania w nim
Najświętszego Sakramentu. Będzie to podkreśleniem niepowetowanej
dychotomii między obecnością Najwyższego i Wiecznego Kapłana w
odprawiającym Mszę kapłanie, oraz pod postaciami sakramentalnymi.
Pierwotnie była to jedna i ta sama obecność[11].
Obecnie zaleca się przechowywać Najświętszy Sakrament
na uboczu, w miejscu odpowiednim dla pobożności wiernych, jak gdyby
chodziło o jakieś relikwie. W ten sposób spojrzenia wchodzących do kościoła
będą kierować się w pierwszym rzędzie nie na tabernakulum, ale na próżny
i ogołocony stół. Po raz kolejny pobożności prywatnej przeciwstawia
się pobożność liturgiczną, wznosi się jeden ołtarz przeciw
drugiemu.
Z wielkim naciskiem zaleca się, by hostie rozdawane
podczas komunii były konsekrowane na tej samej Mszy. Zaleca się także używanie
chleba dużych rozmiarów[12], tak by kapłan mógł rozdzielić jego część
wśród wiernych. Jest to przejaw tego samego lekceważenia wobec
tabernakulum i wobec wszelkich form pobożności eucharystycznej poza Mszą.
Stanowi to kolejny poważny cios dla wiary w to, że rzeczywista obecność
Chrystusa trwa tak długo, jak długo trwają konsekrowane postacie[13].
4) Formuły
konsekracji.
Dawna formuła konsekracji była ściśle sakramentalna,
nie zaś wyłącznie narratywna, na co wskazują trzy zasadnicze punkty:
a) Tekst Pisma Św., który nie został podjęty
słowo w słowo. Włączenie pawłowego „mysterium fidei” stanowi
natychmiastowe wyznanie wiary kapłana w tajemnicę urzeczywistnianą
przez Kościół za pośrednictwem hierarchicznego kapłaństwa.
b) Interpunkcja i druk. W starym Mszale
usytuowanie słów konsekracji po kropce i od nowego wiersz oznaczało
przejście od trybu narracyjnego do sakramentalnego i twierdzącego.
Ponadto słowa konsekracji pisane były większymi literami, pośrodku
strony, często w innym kolorze, co wyróżnia je z kontekstu
historycznego. Wszystko to nadaje im własne i niezależne
znaczenie.
c) Anamneza („Haec quotiescumque feceritis
in mei memoriam facietis” – „To, ile razy czynić będziecie, na moją
pamiątkę czyńcie”), która po grecku brzmi „eis ten emou anamnesin”
(„zwróceni ku mej pamiątce”). Odnosi się ona nie tylko do prostej
pamiątki osoby Chrystusa, albo Ostatniej Wieczerzy, ale każe pamiętać
to, co uczynił (haec... in mei memoriam facietis) i sposób w jaki to
uczynił. Odnosi się do działającego Chrystusa, nie zaś do Jego pamiątki
czy wydarzenia z przeszłości. Zastąpienie w Novus Ordo dawnej formuły
przez pawłową („Hoc facite in meam commemorationem” – „To czyńcie
na moją pamiątkę”), która codziennie będzie rozbrzmiewać w językach
narodowych, spowoduje niechybnie u słuchających przeniesienie nacisku na
pamiątkę Chrystusa jako cel akcji eucharystii, podczas gdy jest ona jej
źródłem. Idea pamiątki bądź wspomnienia niezadługo zajmie miejsce
pojęcia rzeczywistej akcji sakramentalnej[14].
Tryb narracyjny jest podkreślony przez określenie
konsekracji jako „narratio institutionis” (opowiadanie ustanowienia
– nr 55d) oraz przez definicję anamnezy, gdzie stwierdza się, że
„Kościół sprawuje pamiątkę Chrystusa” (55c).
Jednym słowem, skutkiem teorii zawartej w epiklezie,
zniekształcenia słów konsekracji oraz anamnezy jest zmiana modus
significandi słów konsekracji. Brzmią one odtąd w ustach kapłana jak
gdyby stanowiły tylko historyczną narrację, nie zaś kategoryczne i
afirmatywne stwierdzenie wypowiadane przez Tego, w którego osobie kapłan
działa: „Hoc est Corpus meum” (a nie: „Hoc est Corpus Christi”)[15].
Aklamacja ludu następująca natychmiast po konsekracji
(„Mortem tuam annuntiamus ... donec venias” – „Głosimy śmierć
Twoją ... oczekując Twego przyjścia”) wprowadza pod płaszczykiem
eschatologizmu tę samą dwuznaczność co do rzeczywistej obecności.
Natychmiast, bez najmniejszej przerwy, głosi się oczekiwanie na drugie
przyjście Chrystusa na końcu czasów, dokładnie w tej samej chwili, w
której jest substancjalnie obecny na ołtarzu, zupełnie jak gdyby Jego
prawdziwym przyjściem miało być dopiero tamto, nie zaś to we Mszy Św.
Zostało to jeszcze bardziej uwypuklone w drugiej
aklamacji do wyboru: „Quotiescumque manducamus panem hunc, et calicem
bibimus mortem tuam annuntiamus donec venias” – „Ilekroć spożywamy
ten chleb i pijemy z tego kielicha, śmierć Twoją głosimy, Panie Jezu,
oczekując Twego przyjścia”. Pomieszanie różnych rzeczywistości:
ofiary i spożywania komunii, rzeczywistej obecności i ponownego przyjścia
Chrystusa sprawia, że dwuznaczność sięga tu szczytu[16].
Rozdział V
Przejdźmy do spełnienia ofiary.
W Mszy katolickiej dokonuje się to za pośrednictwem
czterech elementów. Są to w kolejności: Chrystus, kapłan, Kościół i
wierni.
1) Wierni w nowym
rycie.
Novus Ordo przypisuje wiernym funkcję autonomiczną, a
tym samym całkowicie błędną, począwszy od definicji – „Msza jest
to święta synaksa czyli zgromadzenie ludu Bożego”, po końcowe
pozdrowienie ludu przez kapłana, wyrażające obecność Pana w
zgromadzonej wspólnocie, „w którym to pozdrowieniu oraz odpowiedzi
ludu przejawia się tajemnica zgromadzonego Kościoła” (nr 28).
Prawdziwa obecność Chrytusa? Z pewnością, lecz tylko
duchowa. Tajemnica Kościoła? Tak, lecz tylko jako zwykłego
zgromadzenia, które jej pragnie i jest jej znakiem.
Powraca to nieustanie: w przesadnym podkreślaniu wspólnotowego
charakteru Mszy (nr 74-152), w niesłychanym dotychczas rozróżnieniu między
Mszą z ludem („cum populo”) i Mszą bez ludu („sine populo”) (nr
203-231), w definicji „modlitwy powszechnej albo modlitwy wiernych”
(nr 45), gdzie po raz kolejny podkreśla się „funkcję kapłańską”
ludu (populus sui sacerdotii munus exercens), przedstawioną w sposób
dwuznaczny z powodu pominięcia wzmianki o podporządkowaniu kapłaństwu
hierarchicznemu. To kapłan, poświęcony pośrednik, przedstawia wszelkie
intencje wiernych w modlitwach Kanonu rzymskiego – „Te igitur” i „Memento”.
W Modlitwie Eucharystycznej III („Zaprawde święty
jesteś Boże”, str. 123) mówi się do Boga wprost: „nie przestawaj
gromadzić twego ludu, aby od wschodu do zachodu słońca składał Tobie
ofiarę czystą”. To „aby” (ut) każe przypuszczać, że elementem
niezbędnym dla odprawiania Mszy jest raczej lud niż kapłan. Zaś
ponieważ nawet w tym miejscu nie uściśla się kto składa ofiarę[17],
powstaje wrażenie, że lud posiada autonomiczną władzę kapłańską. W
tej sytuacji nie należy się dziwić, jeśli niedługo pozwoli się, by
lud wygłaszał słowa konsekracji razem z kapłanem (co zresztą tu i ówdzie
ma już miejsce).
2)Kapłan w nowym
rycie.
Rola kapłana została umniejszona, wykrzywiona i zafałszowana.
Po pierwsze, w odniesieniu do ludu jawi się on raczej jako przewodniczący
czy brat, niż poświęcony sługa Boży celebrujący w osobie Chrystusa
(in persona Christi). W stosunku do Kościoła jest jednym z wielu, „kimś
z ludu”. Definicja epiklezy (nr 55c) przypisuje wezwania całemu Kościołowi
bezosobowo – rola kapłana znika.
W odmawianym odtąd wspólnie „Confiteor”, kapłan nie
pełni już roli sędziego, świadka i orędownika u Boga. Logicznym następstwem
jest to, że kapłan nie udziela już rozgrzeszenia, które faktycznie
zostało zniesione. Kapłan zostaje włączony pomiędzy „braci”.
Nawet ministrant w „Confitor” we Mszy bez ludu zwraca się do niego w
ten sposób.
Jeszcze przed ostatnią reformą zniesiono rozróżnienie
między komunią wiernych a komunią kapłana, czyli chwilą, gdy Najwyższy
i Wieczny kapłan oraz ten, który działa w Jego osobie, łączą się,
by tak rzec, w ścisłym związku, co stanowi jednocześnie dopełnienie
Ofiary.
Nie wspomina się odtąd ani słowem władzy kapłana jako
ofiarnika ani tego, że to przezeń dokonuje się akt konsekracji i
urzeczywistnia obecność Chrystusa w Eucharystii. Jawi się on jako
niewiele więcej, niż protestancki minister.
Zniesienie lub dowolność w używaniu szat litugicznych
(w pewnych wypadkach wystarczy tylko alba i stuła – nr 298) jeszcze
bardziej zaciera utożsamienie kapłana z Chrystusem. Kapłan nie jawi się
już jako przyobleczony w pełnię Jego władz, lecz jako zwykły
„oficer”, którego jeden czy dwa galony ledwie co wyróżniają z tłumu[18]:
„nieco bardziej człowiek, niż inni”, by przytoczyć mimowolnie
humorystyczny zwrot pewnego współczesnego kaznodziei[19]. Tak jak w
wypadku oddzielenia ołtarzy, po raz kolejny rozdziela się to, co Bóg połączył:
jedyne Kapłaństwo Słowa Bożego.
3) Kościół i jego
odniesienie do Chrystusa w nowym rycie.
W Novus Ordo tylko raz, w przypadku Mszy „sine populo”,
przyznaje się, że Msza to „akcja Chrystusa i Kościoła” (nr 4, por.
„Presb. Ord.” nr 13). Natomiast w przypadku Mszy „z ludem” uznaje
się, że jej celem jest jedynie „sprawowanie pamiątki Chrystusa” i uświęcanie
obecnych. Paragraf 60 brzmi: „Odprawiający kapłan łączy ze sobą
lud, składając ofiarę
Bogu Ojcu przez Chrystusa w Duchu Świętym”, podczas gdy należało
raczej stwierdzić: „łączy lud z Chrystusem, który sam Siebie składa
w ofierze Bogu Ojcu w Duchu Świętym”.
W tym samym kontekście należy umieścić:
opuszczenie zwrotu „Przez
Chrystusa Pana naszego”, który był dla Kościoła gwarancją, że jego
modlitwa zostanie zawsze wysłuchana (J 14, 13-14; 15, 16; 16, 23-24);
przesadny „paschalizm”, czy
nacisk położony na Zmartwychwstanie i Wielkanoc, jak gdyby ekonomia łaski
nie miała innych, równie ważnych aspektów;
wątpliwy i obsesyjny
eschatologizm, którzy sprowadza łaskę, rzeczywistość zarazem teraźniejszą
i wieczną, do rzędu czegoś doczesnego. Stąd takie zwroty jak „lud w
marszu”, „Kościół pielgrzymujący” – nie zaś wojujący z potęgą
ciemności – ku przyszłości, która nie jest już związana z wiecznością
(tzn. z wieczną teraźniejszością), ale z prawdziwą przyszłością
doczesną.
Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół jako
taki został upokorzony za sprawą zwrotu, który w Modlitwie
Eucharystycznej IV zastąpił modlitwę „za wszystkich prawowiernych i
zachowujących katolicką apostolską wiarę”. Brzmi ona teraz ni mniej
ni więcej tylko: „za wszystkich szczerym sercem szukających Ciebie”.
Podobnie memento za zmarłych nie wspomina już tych, którzy
odeszli „ze znakiem wiary i śpią snem pokoju”, ale po prostu „zmarłych
w pokoju Chrystusa”. Łączy się z nimi rzeszę „wszystkich zmarłych,
których wiarę Ty jeden znałeś”, co stanowi kolejny zamach na
widzialność i jedność Kościoła.
W żadnej z trzech nowych modlitw eucharystycznych nie ma
najmniejszej wzmianki o cierpieniach dusz czyścowych, w żadnej z nich
nie ma miejsca na jakieś szczególne wspomnienie, co po raz kolejny osłabia
wiarę w przebłagalną i odkupieńczą naturę
Najświętszej Ofiary[20].
Wszechobecne przemilczenia rzeczy świętych pomniejszają
tajemnicę Kościoła, zwłaszcza w aspekcie świętej hierarchii: w
drugiej części nowego, zbiorowego „Confiteor” aniołowie i święci
rozpływają się w anonimowości, zaś w pierwszej znikają jako świadkowie
i sędziowie w osobie św. Michała Archanioła[21]. Hierarchie anielskie
znikają także w sposób
bezprecedensowy z nowej prefacji II Modlitwy Eucharystycznej. W „Communicantes”
zniesiono wspomnienie świętych papieży i męczenników – fundamentu
Kościoła Rzymskiego – którzy bez wątpienia przekazali liturgiczną
tradycję apostolską i sprawili, że za św. Grzegorza Wielkiego przybrała
ona postać rytu rzymskiego. W „Libera nos” zniesiono wszelkie
wzmianki o Najświętszej Maryi Pannie, Apostołach i wszystkich świętych,
tak że nie prosi się ich o wstawiennictwo nawet w niebezpieczeństwie.
Idea jedności Kościoła jest zagrożona z jeszcze
jednego powodu: z całego Novus Ordo, w tym także z trzech nowych modlitw
eucharystycznych (jedyny wyjątek to „Communicantes” w Kanonie
Rzymskim), odważono się usunąć imiona świętych Apostołów Piotra i
Pawła, założycieli Kościoła Rzymskiego, a także imiona innych Apostołów,
którzy stanowią kamień
węgielny oraz znak jednego i powszechnego Kościoła.
Wyraźny zamach na dogmat świętych obcowania jest
zniesienie wszystkich pozdrowień (np. „Pan z wami”) i końcowego błogosławieństwa
we Mszach bez ministranta, oraz „Ite Missa est”[22] we Mszy z
samym tylko ministrantem.
Podwójny „Confiteor” unaoczniał, że kapłan –
przywdziany w szaty sługi Chrystusowego i w głębokim pokłonie –
uznaje się za niegodnego tak wzniosłej misji, niegodnego „tremendum
mysterium” czyli straszliwych tajemnic, które ma sprawować, a nawet
przystąpienia do Świętego Świętych („Aufer a nobis”). Dlatego w
„Oramus te” wzywa wstawiennictwa męczenników, których relikwie
znajdują się w ołtarzu. Obie te modlitwy zostały zniesione. Uwagi
dotyczące zniesienia podwójnego „Confiteor” i oddzielnej komunii kapłana
zachowują i tu swą aktualność.
Sprofanowaniu uległy także przepisy dotyczące
odprawiania Ofiary, które wynikają z jej świętego charakteru. Kiedy
np. Mszę odprawia się poza budynkiem sakralnym, ołtarz można zastąpić
zwykłym stołem bez kamienia ołtarzowego ani relikwi, przykrytym jednym
tylko obrusem zamiast trzech (nr 260, 265). Tu także zachowują wagę
spostrzeżenia poczynione wyżej na temat rzeczywistej obecności: aspekt
„uczty” i Ofiary wieczerzy został oddzielony od rzeczywistej obecności.
Desakralizacja i profanacja sięgają szczytu z powodu
nowych, często groteskowych zachowań w momencie ofiarowania, położenia
akcentu na zwykły chleb zamiast przaśnego, dopuszczenie ministrantów (a
nawet świeckich, podczas komunii pod dwiema postaciami) do dotykania świętych
naczyń (nr 244). W kościele powstaje nieprawdopodobna atmosfera: bez
ustanku przewija się korowód księży, diakonów, subdiakonów, psalmistów,
komentatorów (sam kapłan zamienił się zresztą w komentatora, gdyż
bez przerwy zachęca się go, by „objaśniał” to, co się dzieje na ołtarzu),
lektorów (mężczyzn i kobiet), ministrantów i świeckich zajmujących
się witaniem wiernych przy drzwiach i towarzyszeniem im na miejsca,
zbieraniem na tacę, przynoszeniem darów na ofiarowanie. Zaś w epoce
szaleństwa „powrotu do Pisma Świętego” pojawia się – całkowicie
wbrew Staremu Testamentowi i nauczaniu św. Pawła – „mulier idonea”,
którą po raz pierwszy w tradycji Kościoła dopuszcza się do czytań
liturgicznych oraz wykonywania „innych posług poza prezbiterium” (nr
70). Do tego dochodzi prawdziwa mania koncelebrowania, której skutkiem będzie
zniszczenie pobożności eucharystycznej kapłana, oraz usunięcie w cień
i rozmycie w kolektywie koncelebrujących centralnej postaci w liturgii,
tzn. Chrystusa – jedynego Kapłana i Ofiary[23].
Rozdział VI
Ograniczyliśmy się tu jedynie do pobieżnej analizy
Novus Ordo Missae w miejscach, w których najpoważniej oddala się od
teologii katolickiej Mszy św. Nasze spostrzeżenia odnoszą się przede
wszystkim do najbardziej typowych błędów. Całkowita ocena niebezpieczeństw,
pułapek i innych destrukcyjnych z duchowego i psychologicznego punktu
widzenia elementów, zawartych w tak w tekście, jak w rubrykach czy
komentarzach nowego rytu, wymaga innej, o wiele szerszej pracy.
Nie zajęliśmy się tu szczegółowo nowymi kanonami,
ponieważ ich forma i treść były już wielokrotnie przedmiotem krytyki
przez kompetentne autorytety. Zauważmy, że drugiego z nich[24], który
już zdążył wywołać wśród wiernych zgorszenie swą zwięzłością,
mógłby z czystym sumieniem używać kapłan niewierzący ani w
transsubstancjację, ani w ofiarny charakter Mszy św., a zatem nadaje się
on znakomicie do celebrowania przez protestanckich ministrów.
Nowy Mszał został przedstawiony w Rzymie jako „bogaty
materiał duszpasterski”, „tekst bardziej duszpasterski, niż
jurydyczny”, który konferencje biskupów mogą opracowywać, zgodnie z
okolicznościami i charakterem poszczególnych narodów. Zresztą zadaniem
pierwszej sekcji nowej Kongregacji Kultu Bożego ma być „wydawanie i ciągła
rewizja ksiąg
liturgicznych”. Ostatni numer oficjalnego biuletynu Instytutów
Liturgicznych Niemiec, Szwajcarii i Austrii[25] stwierdza: „teskt łaciński
należy przetłumaczyć na języki narodowe, a styl „rzymski” musi
zostać dopasowany do indywidualnego charakteru poszczególnych Kościołów
lokalnych. To co zostało pomyślane jako ponadczasowe, trzeba będzie dopasować do zmiennego kontekstu konkretnych sytuacji, do nieustannych
wahań Kościoła powszechnego i jego niezliczonych zgromadzeń”.
Sama konstytucja apostolska, wbrew wyraźnemu życzeniu
Soboru Watykańskiego II, zadaje ostateczny cios językowi powszechnemu,
stwierdzając wyraźnie, że „pośród tylu różnych języków, jedna
(?) i ta sama modlitwa wszystkich będzie się wznosić, nad wszelkie
kadzidło wonniejsza”.
Śmierć łaciny jest zatem przypieczętowana. Logiczną
konsekwencją, zwłaszcza wobec możliwości dowolnego wybierania między
innymi tekstów introitu i graduału, jest śmierć śpiewu gregoriańskiego,
mimo że Sobór uznał go „za własny śpiew liturgii rzymskiej” („Sacros.
Conc.” nr 116), nakazując, by „zajmował pierwsze miejsce” (ibid.).
Nowy ryt od początku jawi się jako pluralistyczny i
eksperymentalny, zależny od czasu i miejsca. Skoro jedność kultu została
definitywnie zerwana, na czym zasadzać się będzie związana z nią
jedność wiary, którą wciąż nazywa się czymś istotnym, czego należy
bezkompromisowo bronić?
Jest rzeczą oczywistą, że Novus Ordo nie chce już
reprezentować wiary Soboru Trydenckiego. Jednak z tą właśnie wiarą
katolickie sumienie związane jest na zawsze. Promulgowanie Novus Ordo
stawia zatem prawdziwych katolików wobec tragicznej konieczności wyboru.
Rozdział VII
Konstytucja apostolska wspomina wyraźnie o duchowym i
doktrynalnym bogactwie, które Novus Ordo zapożyczył ponoć z Kościołów
Wschodnich. Wygląda na to, że skutkiem będzie jedynie odepchnięcie
zaszokowanych wiernych obrządków wschodnich – tak duch nowego rytu
jest od nich odległy, a nawet całkowicie przeciwny. Na czym polegają
owe ekumeniczne zapożyczenia? W głównych zarysach: na wielości modlitw
eucharystycznych (anafor) (bo przecież nie na ich pięknie, ani
bogactwie), na obecności diakona i na komunii pod dwiema postaciami. Z
drugiej strony wygląda na to, że chciano rozmyślnie wyeliminować
wszystko to, co w liturgii rzymskiej było najbliższe Kościołom
wschodnim[26], a jednocześnie – negując odrębny i prastary charakter
rzymski – zrezygnować ze wszystkiego, co stanowiło jej własne i
najcenniejsze duchowe bogactwo. Zastąpiono je elementami, które ją
umniejszają i zbliżają do niektórych rytów protestanckich (i to
bynajmniej nie tych najbliższych katolicyzmowi), oddalając w ten sposób
od Kościołów wschodnich, czego świadectwem były już ostatnie
reformy.
Z drugiej strony nowa liturgia bardzo ucieszy wszystkie
grupy stojące na krawędzi apostazji, które pustoszą Kościół,
zatruwając jego organizm i atakując jedność doktrynalną, liturgiczną,
moralną i dyscyplinarną, pośród duchowego kryzysu bez precedensu w
historii.
Rozdział VIII
Św. Pius V dołożył starań (jak przypomina konstytucja
apostolska), aby wydanie Mszału Rzymskiego było narzędziem jedności wśród
katolików. Zgodnie z zaleceniami Soboru Trydenckiego, miał on zapobiec,
aby do liturgii nie zakradły się żadne groźne błędy przeciwko
wierze, rozsiewane wówczas przez protestancką Reformację. Motywy, które
kierowały św. Piusem V były tak istotne, że święta i niemal prorocza
formuła zawarta w bulli promulgującej Mszał Rzymski wydaje się być na
miejscu bardziej niż kiedykolwiek: „Jeśli ktokolwiek ośmieliłby się
próbować podnieść nań rękę, niech mu będzie wiadomo, że narazi się
na gniew Wszechmogącego Boga i świętych Apostołów Piotra i Pawła”
(„Quo primum”, 13 lipca 1570 r.)[27].
Podczas oficjalnej prezentacji Novus Ordo w watykańskiej
sali prasowej miano czelność twierdzić, że racje Soboru Trydenckiego są
dziś już nieaktualne. Nie tylko, że nie straciły nic ze swej aktualności,
lecz ponadto – nie wahamy się otwarcie powiedzieć – pojawiły się
nowe, o wiele poważniejsze. To właśnie, aby stawić czoła niebezpieczeństwom,
które z wieku na wiek zagrażają czystości depozytu wiary („depositum custodi, devitans
profanas vocum novitatis”, 1 Tim 6, 20), Kościół otoczył go murem
obronnym definicji dogmatycznych i orzeczeń doktrynalnych. Te zaś znalazły
oddźwięk w liturgii, która stała się krok po kroku pomnikiem
integralnej wiary Kościoła. Pragnienie powrotu za wszelką cenę do
dawnych form kultu, odtwarzając na zimno, in vitro, to co w pierwszych
wiekach rodziło się spontanicznie pod wpływem łaski, oznacza popadnięcie
w „niezdrowy archeologizm”, potępiony wyraźnie i w odpowiedniej
chwili przez Piusa XII[28]. Równa się to – jak już widzieliśmy –
pozbawieniu liturgii całego jej piękna i wszystkich zabezpieczeń
teologicznych, nagromadzonych w przeciągu wieków[29], i to w jednej z
bardzo krytycznych, być może najbardziej krytycznej ze wszystkich chwil
w dziejach Kościoła.
Dziś oficjalnie uznaje się, że podziały i schizmy
istnieją już nie tylko na zewnątrz, ale w samym łonie religii
katolickiej[30]. Jedność Kościoła jest nie tylko zagrożona, ale
znajduje się w bardzo poważnym niebezpieczeństwie[31], zaś błędy
przeciwko wierze nie tyle się wkradają, co są narzucane za sprawą
liturgicznych nadużyć i aberracji, które również zostały
zatwierdzone[32]. Wydaje się, że porzucenie tradycji liturgicznej, która
przez cztery stulecia była znakiem i gwarancją jedności kultu, oraz
zastąpienie jej inną – zdolną być jedynie znakiem podziału, ponieważ
zezwala pośrednio na niezliczone swobody, zaś sama roi się od
insynuacji i otwartych błędów przeciw czystości wiary katolickiej –
stanowi, mówiąc oględnie, nieobliczalny błąd.
Przypisy
1. Msza jest prawdziwą, widzialną ofiarą, nie zaś zwykłym
symbolicznym przedstawieniem: „Pan Nasz Jezus Chrystus... pragnął
pozostawić Kościołowi... ofiarę widzialną, ażeby uobecniała krwawą
ofiarę mającą się raz dokonać na krzyżu, aż do końca świata była
jej trwałą pamiątką i przydzielała nam jej zbawczą moc odpuszczania
grzechów codziennie przez nas popełnianych” (DS 1740, BF VII, 319).
2. Pan Nasz Jezus Chrystus „ogłaszając się
ustanowionym kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka [Ps 109, 4],
ofiarował Bogu Ojcu ciało i krew swoją pod postaciami chleba i wina i
pod symbolami tych rzeczy dał je do spożycia Apostołom – których
wtedy ustanowił kapłanami Nowego przymierza – oraz im i ich następcom
w kapłaństwie polecił składać ofiarę słowami: „To czyńcie na moją
pamiątkę” [Łk 22, 9; 1 Kor 11, 24], jak to Kościół zawsze rozumiał
i nauczał” (ibid.). Tym, który odprawia, zanosi dary i składa ofiarę
jest wyświęcony kapłan, nie zaś lud Boży czy zgromadzenie: „Jeśli
ktoś twierdzi, że tymi słowy: „To czyńcie na moją pamiątkę"
[Łk 22, 9; 1 Kor 11, 24] Chrystus nie ustanowił Apostołów kapłanami,
albo nie nakazał, by oni i inni kapłani ofiarowali Jego ciało i krew
– niech będzie wyklęty” (kan. 2; DS 1752, BF VII, 330).
3. Ofiara Mszy św. jest prawdziwą ofiarą przebłagalną,
nie zaś jedynie „prostym wspomnieniem ofiary dokonanej na krzyżu”.
Jeśli ktoś twierdzi, że ofiara Mszy św. jest tylko ofiarą pochwalną
i dziękczynną, albo jedynie prostym wspomnieniem ofiary dokonanej na
krzyżu, ale nie ofiarą przebłagalną, albo że przynosi korzyść
samemu tylko przyjmującemu, i że nie powinna być ofiarowana za żywych
i umarłych, za grzechy, kary, zadośćuczynienia i inne potrzeby –
niech będzie wyklęty" (kan. 3; DS 1754, BF VII, 331).
4. Należy być może przypomnieć, że odrzucenie choćby
jednego zdefiniowanego dogmatu sprawia, że tym samym upadną i wszystkie
inne, ponieważ burzy to samą zasadę nieomylności najwyższego i
uroczystego Magisterium Kościoła, zarówno papieskiego jak i soborowego.
5. Jeśli chodziło o podjęcie „Unde et memores”,
jednej z modlitw Kanonu, to trzeba było dodać także Wniebowstąpienie.
Lecz „Unde et memores” nie zaciera różnicy między różnorodnymi
rzeczywistościami, ale je jasno i finezyjnie rozróżnia: „pamiętni..
tak na błogosławioną Mękę, jak Zmartwychwstanie, lecz i chwalebne
Wniebowstąpienie...”.
6. To przesunięcie akcentów przejawia się także w
zaskakującym usunięciu z trzech nowych kanonów „Memento”, czyli
wspomnienia zmarłych, a także wszelkich wzmianek o cierpieniach dusz czyściowych,
w intencji których zanoszona jest ofiara przebłagalna.
7. W encyklice „Mysterium Fidei” Paweł VI potępia
zarówno błędy symbolizmu, jak i nowe teorie „transsygnifikacji” i
„transfinalizacji”: „nie jest słusznym naleganie na aspekt znaku
sakramentalnego, jak gdyby symbolizm, który bezsprzecznie zawiera się w
Eucharystii, wyrażał i wyczerpywał całą naturę obecności Chrystusa
w tym sakramencie... ani traktowanie o tajemnicy przeistoczenia bez
wzmiankowania cudownej przemiany całej substancji chleba w Ciało
Chrystusa i całej substancji wina w Krew Chrystusa, o czym mówi Sobór
Trydencki, jak gdyby polegała ona, jak to niektórzy twierdzą, na samej
tylko „transsygnifikacji” i „transfinalizacji” (A.A.S. LVII, str.
755).
8. Encyklika „Mysterium Fidei” ujawnia i potępia
wprowadzanie nowych formuł czy wyrażeń, które wprawdzie znajdują się
w pismach Ojców lub magisterium, ale używane są jednoznacznie, w
oderwaniu od całości doktryny katolickiej, z którą tworzą
nierozerwalną jedność (np. „duchowe pożywienie”, „pokarm
duchowy”, „napój duchowy”, etc.). Paweł VI przypomina, że
„zachowując integralną wiarę, trzeba także zachować odpowiedni sposób
wyrażania się, by wskutek posługiwania się niewyważonym słownictwem
nie powstały, broń Boże, błędne opinie co do wiary w te nader wielkie
prawdy” (BF VII, 344). Następnie Paweł VI cytuje św. Augustyna: „My
zaś musimy mówić stosownie do pewnej zasady, aby ze swobody w słowach
nie zrodziła się jakaś bezbożna opinia także co do rzeczy, które
oznaczają” („De Civ. Dei”, X, 23). Następnie Papież mówi:
„Należy zachowywać sposób wyrażania się, który Kościół – nie
bez pomocy Ducha Świętego – wypracował w przeciągu stuleci oraz
zatwierdził powagą Soborów, i który niejednokrotnie stał się znakiem
i sztandarem prawdziwej wiary. Niech nikt przeto nie waży się go
dowolnie zmieniać pod pretekstem nowej nauki. (...) Podobnie jest nie do
przyjęcia, aby ktokolwiek zmieniał na własną rękę formuły, w których
Sobór Trydencki podał do wierzenia tajemnicę Eucharystii” (A.A.S.
LVII, 1965, str. 758).
9. Co stoi w wyraźnej sprzeczności z zaleceniami
Vaticanum II („Sacros. Conc.” nr 48).
10. Podstawowa funkcja ołtarza została uznana tylko raz
(nr 259): „Ołtarz, na którym pod znakami sakramentalnymi uobecnia się
ofiara krzyżowa”. Nie wydaje się, by ta jedna wzmianka wystarczyła,
by usunąć wątpliwości wywołane nieustannym używaniem innego określenia.
11. „Oddzielenie tabernakulum od ołtarza, to
oddzielenie dwóch rzeczy, które z natury winny postać złączone”
(Pius XII, Przemówienie na Międzynarodowym Kongresie Liturgicznym, Asyż
� Rzym, 18 - 23 września 1956). Por. też „Mediator Dei”, I,
5.
12. Novus Ordo z rzadka jedynie używa określenia
„hostia”. Ten tradycyjny termin ma w księgach liturgicznych dokładne
znaczenie tzn. „ofiara”. Jest to kolejnym przejawem uwypuklania
jedynie aspektu „uczty” i „pożywienia”.
13. Za sprawą typowego zjawiska, polegającego na
zamianie i zastąpieniu jednej rzeczy drugą, rzeczywista obecność została
zrównana z obecnością Chrystusa w głoszonym słowie (nr 7 i 54).
Jednak ta druga jest zupełnie odmiennej natury, ponieważ trwa tylko in
usu, tzn. w momencie, gdy proklamuje się Słowo Boże, podczas gdy obecność
w Eucharystii jest stała, obiektywna i niezależna od przyjęcia
sakramentu. Typowo protestanckie sformułowanie: „Bóg przemawia do
swego ludu... Chrystus jest obecny w swoim słowie pośród swego ludu”
(nr 33, por. „Sacros. Conc.” nr 33 i 7) ściśle mówiąc jest bez
sensu, ponieważ obecność Boga w Jego słowie nie jest bezpośrednia,
lecz zależna od aktu ducha ludzkiego i jego uwarunkowań, oraz
ograniczona czasowo. Błąd ten nie pozostaje bez tragicznych
konsekwencji: oznacza on stwierdzenie, a raczej podsunięcie myśli, że
rzeczywista obecność jest zależna od użytku i znika razem z nim.
14. Według „Institutio generalis” akcja sakramentalna
urzeczywistnia się w chwili, gdy Jezus daje Apostołom „do spożycia”
swe Ciało i Krew pod postaciami chleba i wina, nie zaś przez fakt
konsekracji, i tym samym mistycznego oddzielenia Ciała od Krwi, co
stanowi istotę eucharystycznej Ofiary (por. „Mediator Dei”, rozdz. 1,
cz. II pt. „Kult eucharystyczny”).
15. Słowa konsekracji, takie jakie widnieją w kontekście
Novus Ordo, mogą być ważne na mocy intencji celebransa. Mogą jednak i
nie być, ponieważ ich ważność nie wynika z mocy samej formuły
sakramentalnej (ex vi verborum), lub ściślej ze znaczenia (modus
significandi), jakie miały w dawnym mszale. Czy księża (już w
niedalekiej przyszłości) pozbawieni tradycyjnej formacji, którzy zdadzą
się na Novus Ordo, aby „czynić to co czyni Kościół”, będą
zdolni ważnie konsekrować eucharystię? Można słusznie powątpiewać.
16. Nie należy twierdzić, jak to czyni egzegeza
protestancka, że wyrażenia te należą do tego samego kontekstu
biblijnego. Kościół zawsze unikał zestawiania razem tych określeń właśnie
po to, aby oddalić niebezpieczeństwo pomieszania odrębnych rzeczywistości,
które wyrażają.
17. Przeciw luteranom i kalwnistom, którzy twierdzą, że
wszyscy chrześcijanie są kapłanami, a zatem wszyscy mogą celebrować
ucztę Pańską, zob. A. Tanquerey „Synopsis theologiae dogmatice” t.
III, Desclée 1930: „Wszyscy kapłani i tylko oni są drugorzędnymi
szafarzami ofiary Mszy Św. we właściwym tego słowa znaczeniu.
Pierwszorzędnym szafarzem jest Chrystus. Wierni zaś składają ofiarę,
lecz nie sensu stricto, a jedynie za pośrednictwem kapłanów” (por.
Sobór Trydencki, sesja XXII kan. 2).
18. Odnotujmy niewyobrażalną i katastrofalną w skutkach
nowość: szaty liturgiczne w Wielki Piątek są koloru czerwonego, a nie
czarnego (nr 308b), jak gdyby chodziło o wspomnienie któregoś z męczenników,
a nie o znak żałoby całego Kościoła po jego świętym Założycielu.
19. O. Roguet do dominikanek z Betanii w Plesschenet.
20. W niektórych tłumaczeniach Kanonu rzymskiego „locus
refrigerii, lucis et pacis” („miejsce ochłody, światłości i
pokoju”) zostało oddane po prostu jako „stan” („szczęśliwość,
światłość, pokój”). Co powiedzieć na zniknięcie wszelkich
wzmianek o Kościele Cierpiącym?
21. Pośród tej prawdziwej gorączki pominięć i
zaniedbań tylko jedno ubogacenie: wspomnienie grzechu zaniedbania w
Confiteor...
22. O. Lecuyer mówił na konferencji, na której zostało
przedstawione Novus Ordo, jak czystej wody racjonalista, o możliwości
zamiany w Mszy bez ludu „Dominus vobiscum” i „Orate, fratres” w
„Dominus tecum” i „Ora, frater”, „aby (we Mszy) nie pozostało
nic, co nie odpowiada prawdzie”.
23. Zauważmy na marginesie, że księżom wolno przyjmować
komunię pod dwiema postaciami podczas koncelebry, nawet jeśli odprawiają
Mszę przedtem lub potem.
24. Którą przedstawiano jako „kanon Hipolita”, mimo
że zachował zeń co najwyżej pewien wydźwięk w słownictwie.
25. „Gottendienst”, nr 9, 14 maj 1969 r.
26. Przychodzą tu na myśl, by wspomnieć tylko liturgię
bizantyjską: nieskończenie długie, nalegające, powtarzane wielokrotnie
modlitwy pokutne; uroczyste ryty przywdziewania szat liturgicznych przez
kapłana i diakona; przygotowanie chleba i wina czyli proscomidia, które
samo w sobie stanowi kompletny ryt; nieustanne wezwania w modlitwach, a
nawet w offertorium, Najświętszej Maryi Panny, świętych i chórów
anielskich, których podczas procesji z Ewangelią kapłan przyzywa jako
niewidzialnych współcelebransów, i z którymi utożsamia się w
Cherubikonie; ikonostas, który wyraźnie oddziela sanktuarium od świątyni,
duchowieństwo od ludu;zakryta przed wzrokiem wiernych konsekracja,
oczywisty symbol Niepoznawalnego, do którego odnosi się liturgia;
postawa celebransa versus Deum, nigdy versus populum;nieustanne i głębokie
oznaki adoracji postaci Eucharystycznych;zasadniczo kontemplacyjna postawa
ludu.Ponadto fakt, że liturgia wschodnia nawet w najmniej uroczystej
formie trwa ponad godzinę oraz zawiera nieustannie powtarzane określenia
w rodzaju: „straszliwa i niewysłowiona liturgia”, „straszliwe,
niebiańskie i ożywiające tajemnice” itp., mówi sam za siebie. Zauważmy
wreszcie, że w liturgii św. Jana Chryzostoma i św. Bazylego aspekt
„uczty” i „wieczerzy” jest wyraźnie podporządkowany aspektowi
ofiary, podobnie jak we Mszy Rzymskiej.
27. Podczas XIII sesji, w dekrecie o Eucharystii, Sobór
Trydencki wyraził intencję „wyrwania z korzeniami kąkolu bezecnych
herezji i schizm, które „nieprzyjazny człowiek” (Mt 13, 25) zasiał
w nauce dotyczącej wiary, korzystania i czci Najświętszej Eucharystii,
którą zresztą Zbawiciel Nasz pozostawił Kościołowi, jako symbol jego
jedności i miłości, pragnąc aby łączyła ona razem i jednoczyła
wszystkich chrześcijan” (DS 1635, BF VII, 288).
28. Powracanie duchem i sercem do źródeł świętej
liturgii to rzecz mądra i godna pochwały, ponieważ studiowanie tej
dyscypliny przez sięganie do jej początków przyczynia się do lepszego
zrozumienia świąt oraz znaczenia używanych formuł liturgicznych i świętych
ceremonii. Jednak nie jest rzeczą mądrą ni godną pochwały
sprowadzenie za wszelką cenę wszystkiego do starożytności. I tak
zboczyłby z dobrej drogi ten, kto chciałby na przykład przywrócić ołtarzowi
pierwotny kształt stołu, znieść całkowicie kolor czarny szat
liturgicznych, usunąć z kościołów obrazy i figury świętych, ukazywać
Zbawiciela na Krzyżu w taki sposób, aby ciało nie nosiło śladów
okrutnego cierpienia i ukrzyżowania (...). Ten sposób myślenia i działania
ożywiłby ów przesadny i niezdrowy pociąg do przeszłości, któremu dał
początek nielegalny synod w Pistoi, i odnowiłby liczne błędy znajdujące
się u korzeni tego psuedo-synodu, które Kościół, czujny strażnik
powierzonego mu przez Boskiego Założyciela „depozytu wiary”, słusznie
i prawnie odrzucił („Mediator Dei”, I, 5).
29. Nie dajmy się zwieść twierdzeniu, że budowla Kościoła,
która urosła wielka i majestatyczna na chwałę Bożą, jak Jego wspaniała
świątynia, musi cofnąć się do swych pierwotnych, małych wymiarów,
jak gdyby jedynie one były dobre i prawdziwe (Paweł VI, „Ecclesiam
Suam”).
30. Jakiś de facto schizmatycki ferment dzieli,
rozszczepia i rozbija Kościół (Paweł VI, Homilia w Wielki Czwartek
1969).
31. Także wśród nas istnieją „schizmy” i
„rozdarcia”, na które wskazuje pierwszy list Św. Pawła do
Koryntian, w przed chwilą odczytanym fragmencie (Paweł VI, ibid.).
32. Jak wszystkim wiadomo, Soboru Watykańskiego II wyrzekają się dziś
nawet ci, którzy niegdyś chwalili się jego ojcostwem. Opuścili oni Sobór
zdecydowani „wysadzić w powietrze” jego treść podczas wprowadzania
w życie, mimo że Ojciec Święty ogłosił podczas zamknięcia Soboru,
że nie wnosi on żadnych nowości. Niestety, Stolica Apostolska z trudnym
do wyjaśnienia pośpiechem zezwoliła, a nawet zachęcała, za pośrednictwem
Komisji ds. Wcielenia Konstytucji o Liturgii („Consilium”), wciąż
rosnącą niewierność wobec dokumentów soborowych. Przejawia się ona,
począwszy od spraw na pierwszy rzut oka czysto formalnych (łacina, śpiew
gregoriański, zniesienie czcigodnych rytów, etc.), a skończywszy na
rzeczach prawdziwie istotnych, których usankcjonowanieniem jest Novus
Ordo. Straszliwe konsekwencje, które staraliśmy się ukazać w
niniejszym studium, znalazły oddźwięk – co jest o wiele bardziej
katastrofalne ze względów psychologicznych – także w dziedzinie
dyscypliny i kościelnego magisterium, podcinając szacunek i posłuszeństwo
należne Stolicy Apostolskiej.
|