|
|
x.
P. Lahousse Eucharystia
Mało
jest dogmatów tak wyraźnie objawionych, jak dogmat Eucharystii. Na długo
przed ustanowieniem tego sakramentu zapowiedział go Chrystus, podobnie
jak wszystkie ważniejsze wypadki swego życia, które zwykł był
zapowiadać. Zdarzyło się to w następujących okolicznościach. Pięć
chlebów i dwie ryby rozmnożone w ręku apostołów, zaspokoiły głód
pięciotysięcznej rzeszy; nasycone tłumy chciały ogłosić Chrystusa
królem, a On by uniknąć tego zaszczytu, musiał się ratować ucieczką.
Ponieważ uczniowie po tej ucieczce udali się na morze, boski Mistrz,
chodząc po wzburzonych od gwałtownego wiatru falach, stanął przed
nimi a następnie wylądował razem z nimi w Kafarnaum. Tam nazajutrz,
znalazła go rzesza. Podwójny cud ten przygotował umysły do przyjęcia
jednego z największych cudów. „Zaprawdę, zaprawdę, wam powiadam: jeślibyście
nie jedli ciała Syna człowieczego, i nie pili krwi jego, nie będziecie
mieć żywota w sobie. Kto pożywa ciała mego i pije moje krew, ma żywot
wieczny, a ja go wskrzeszę w ostatni dzień. Albowiem ciało moje
prawdziwie jest pokarm, a krew moja prawdziwie jest napój. Kto pożywa
mego ciała a pije moje krew, we mnie mieszka, a ja w nim." (Jan. VI.
54-57). W
rok potem, w przeddzień swej męki i śmierci, Syn Boży zgromadził
dwunastu apostołów i obchodził z nimi Paschę. Baranek wielkanocny był
figurą ofiary kalwaryjskiej, wieczerza - figurą uczty eucharystycznej.
Obydwie figury miały się stać niebawem rzeczywistością. W istocie,
św. Mateusz, św. Marek, św. Łukasz i św. Paweł opowiadają o tym
wypadku zgoła tymi samymi słowy: „Gdy oni wieczerzali, wziął Jezus
chleb i błogosławił, i łamał, i dawał uczniom swoim, i rzekł: Bierzcie
i jedzcie, to jest ciało moje... A wziąwszy kielich, dzięki czynił,
i dał im, rzekąc: Pijcie z tego wszyscy. Albowiem ta jest krew moja
nowego testamentu, która za wielu będzie wylana, na odpuszczenie grzechów.”
(Mat. XXVI, 26, 28). Słowa te tak bogate w treści, tak wzniosłe i
zarazem tak jasne, że nie dopuszczają żadnej wątpliwości. Jezus
bowiem, Zbawca, chciał powiedzieć, iż za każdym razem, po
wyrzeczeniu słów sakramentalnych przez Jego uczniów i ich następców,
On będzie rzeczywiście i istotnie obecny pod postaciami chleba i wina;
nie mógł się jaśniej i dokładniej wyrazić. Jeżeliby zaś miał mówić
o jakiejś obecności metaforycznej, trzebaby wywnioskować, że z wiedzą
i dobrowolnie oszukał swych uczniów i cały Kościół, oraz że stworzył
nową formę bałwochwalstwa, albowiem nie mógł nie wiedzieć, jakie
znaczenie będzie nadawane Jego wyrazom do końca świata. Jakże to więc
dałoby się pogodzić z Jego boskością? Wszyscy tedy Ojcowie Kościoła, począwszy od Klemensa Rzymskiego, od św. Ignacego Męczennika i św. Justyna, wszystkie liturgie Kościoła wschodniego i zachodniego, Grecy i Łacinnicy, Koptowie i Egipcjanie, Goci, Etiopczycy i Syryjczycy z niezrównaną jednomyślnością i jasnością poświadczają istnienie wiary w dogmat Eucharystii we wszystkich krajach i po wszystkie wieki. Heretycy pierwszych wieków Kościoła, acz odłączeni od jedności wiary w dogmat Eucharystii, zawsze wierzyli i na swój sposób stwierdzali jego boski początek. Nawet poganie, powołujący się na słowa apologetów chrześcijaństwa, acz dążyli do zohydzenia przed światem tej tajemnicy, to jednak pod tym względem będą zawsze najlepszymi świadkami wiary pierwotnego Kościoła. Stała
tradycja Kościoła uznaje w mowie, podczas owej wieczerzy wygłoszonej,
nie tylko dogmat rzeczywistej obecności, ale i dogmat transsubstancjacji
czyli przeistoczenia, tudzież dogmat ofiary eucharystycznej. Sobór
Trydencki podaje w skrócenia wiarę poprzedzających wieków: „W
sakramencie ołtarza Pan nasz Jezus Chrystus jest prawdziwie, rzeczywiście
i istotnie obecny po konsekracji chleba i wina pod widzialnymi postaciami." (Sess. 13, r
I) Boski Zbawca chciał ustanowić ten sakrament, ażeby był posiłkiem
duszy, podtrzymującym i umacniającym tych, co żyją życiem Jezusa: „Kto
mnie pożywa i on żyć będzie dla mnie;” ustanowił ten
sakrament również i dla tego, ażeby był lekarstwem, zabezpieczającym
od codziennych upadków i od grzechów śmiertelnych; wreszcie i dla
tego, ażeby był zadatkiem naszej chwały i wiekuistej szczęśliwości.
(Ib. c. 2).
Ponieważ boski Odkupiciel twierdził, iż to, co On okazał pod postaciami chleba i wina, było prawdziwe Jego ciało, przeto Kościół stale wyznawał, że przez konsekrację chleba i wina cała istota wina przemienia się w istotę ciała Pana Jezusa, a cała istota wina w istotę krwi Jego. Przemianę tę Kościół katolicki zowie słusznie transsubstancjacją czyli przeistoczeniem. (Ib. c. 4). Jezus
Chrystus, Pan i Bóg nasz, ofiarował się za nas na drzewie krzyża dla
naszego zbawienia. Atoli kapłaństwo Jego nie miało się skończyć ze
śmiercią. Zanim został wydany swoim nieprzyjaciołom, na ostatniej
wieczerzy chciał zostawić swej oblubienicy, Kościołowi św.,
widzialną ofiarę, któraby była figurą krwawej ofiary na krzyżu,
uwieczniającą jej pamięć i sprowadzającą odpuszczenie grzechów,
codziennie przez ludzi popełnianych. Ogłosił się Chrystus ustanowionym
od Boga wiecznym kapłanem według porządku Melchizedecha i ofiarował
Ojcu swoje ciało i swoją krew pod postaciami chleba i wina. Pod tymi
samymi postaciami wydał ciało swoje i krew swą w ręce apostołów,
których postanowił kapłanami nowego przymierza; wreszcie słowy: „to czyńcie
na pamiątkę moję" zalecił im i ich następcom w kapłaństwie,
by Go w ten sam sposób ofiarowywali. W ofierze Mszy świętej ofiaruje się
Chrystus sposobem niekrwawym, podobnie jak w ofierze na Krzyżu ofiarował
siebie sposobem krwawym. W obu ofiarach przedmiot ofiary jest ten sam,
pierwszorzędny minister ten sam: mianowicie Jezus Chrystus, ofiarujący
Bogu samego siebie za pośrednictwem kapłanów; jedynie tylko sposób spełniania
się ofiary jest odmienny. (Ib. c. 2). Ze wszystkich trzech dogmatów, o których mowa, nieprzyjaciele Objawienia z największym upodobaniem zwalczają dogmat rzeczywistej obecności. Wiedzą, iż dwa inne na nim się opierają, wiedzą także, iż różne sposoby, którymi teologowie katoliccy posługują się dla wytłumaczenia przeistoczenia chleba i wina, tudzież dowody ofiary eucharystycznej, z wielką łatwością i jasnością wykazują czczość dowodów, które oni przeciwko tym dogmatom przytaczają. Przyznają zresztą, że rzeczywista obecność Jezusa pod postaciami chleba i wina ma za sobą powagę Pisma św. i Ojców Kościoła, ale jednocześnie utrzymują, że przeciwko niej występuje powaga rozumu. Zachodzi
więc pytanie, co sądzić należy o tym zarzucie ze stanowiska
katolickiego? Według
nauki objawionej, człowieczeństwo Chrystusa obecne jest istotnie w
niebie i na każdym miejscu na ziemi, gdzie tylko kapłan wypowie słowa
konsekracji; na ołtarzach ciało i krew Zbawiciela zajmują przez
kompenetrację tyle przestrzeni, co rzeczywiste postacie chleba i wina;
ciało i krew istnieją pod każdą z tych dwóch postaci i pod
najdrobniejszą cząstką każdej postaci nie tylko po rozdzieleniu
postaci, ale nawet i przed rozdzieleniem. Zdaniom wielu uczonych, ciało i
krew Chrystusa obecne są w ten sam sposób, co dusza w ciele ludzkim.
Zdaniem Kartezjusza, zatrzymują one pewną rozciągłość - skądinąd
bardzo małą, bo, powiadają, rozciągłość jest samą istoty każdej
materii, a zatem człowieczeństwo Chrystusa jest obecne nie w ten sposób,
jak dusza, lecz sposobem rozciągłym o tyle, o ile same postacie chleba
i wina zawierają czystki rozciągłe i widzialne. Mówimy same
postacie, albowiem uczniowie Kartezjusza, trzymając się opinii, że
wszędzie gdzie jest rozciągłość, tam istnieje substancja materialna,
nie mogą przypuścić rzeczywistej różności i rozdzielności przymiotów. Otóż niewiara w tej jednoczesnej na wielu miejscach obecności i w samym sposobie obecności, przyznawanym zwykle człowieczeństwu Chrystusa, wreszcie i w owym zajmowaniu tej samej przestrzeni przez człowieczeństwo Chrystusa co przez postacie chleba i wina, upatruje wyraźne i widoczne sprzeczności. W rzeczy samej, mówią, ciało, któreby było obecne na wszystkich punktach widzialnej przestrzeni, staje się duchem, albowiem przestaje być rozciągłym i podzielnym; a cóż jest bardziej niedorzecznego, jak pojęcie: ciało-duch! Dalej,
jeżeli dwa ciała zapełniają ściśle tę samą, przestrzeń: to czyż
mogą być one różne? A czyż te dwa pojęcia: być różnym i przenikać
się wzajemnie, nie zawierają w sobie sprzeczności? "Wreszcie,
ciało, które pozostawałoby jednocześnie na dwóch różnych miejscach,
byłoby podzielne, jedno i zarazem mnogie; jedno, ma bowiem
jedną tylko istność, jeden byt rzeczywisty; mnogie, albowiem
byt rzeczywisty, który jest na pewnym punkcie przestrzeni i który
jednocześnie jest na drugim punkcie o wiele tysięcy mil odległym, nie
może być jedną i tą samą, istotą. Otóż, posiadać jednocześnie
własność jedności i mnogości, czyż nie jest to wyraźną
niedorzecznością? Nadto ciało takie miałoby z sobą rzeczywistą,
styczność bez względu na odległą, przestrzeń. A czyżby to było
możebne, gdyby ciało nie było podzielne? Przecież rzeczywista styczność
każe przypuszczać rzeczywistą, różność dwóch przedmiotów. To są ważniejsze zarzuty, poczynione przez nieprzyjaciół Objawienia dogmatowi rzeczywistej obecności. Teologowie
katoliccy wyznają, z całą, szczerością, że dogmat eucharystyczny
jest niezgłębioną, tajemnicą, której rozum ludzki, pomimo pomocy
objawienia, nie zdolny pojąć ani możliwości ani wewnętrznej istoty.
Ponieważ ciało składa się z cząstek i jest podzielne, niepodobna pojąć,
jakim sposobem dwa ciała albo wszystkie części tego samego ciała mogą
zajmować jedno i to samo miejsce. Nie można też pojąć, jakim sposobem
ciało, zajmujące jedną część przestrzeni, może zajmować w tym
samym czasie na wielkiej odległości drugą część przestrzeni. Bezwątpienia,
żadna siła przyrodzona nigdy nie dokonała takich cudów. Z tego
wynika tylko, że dogmat rzeczywistej obecności przewyższa rozum
ludzki. W żadnym jednak razie z tego nie wynika, żeby dogmat ten sprzeciwiał się rozumowi, t.j. żeby pozostawał w
sprzeczności z zasadami zdrowego rozumu. Na tym rozróżnieniu opierają
się wszystkie odpowiedzi na zarzuty przeciwników. Nie
ulega wątpliwości, że zachodziłaby tu sprzeczność, gdyby kto
twierdził, iż ciało Chrystusa jest duchowe i że ono nie składa się z
części. To też podobne twierdzenie wcale nie wypływa z tej tajemnicy,
która to tylko mówi, że człowieczeństwo Chrystusa jest obecne w
eucharystii na kształt ducha w ciele, że osobne części jego, pozostając
różnymi co do swojej rzeczywistości, wszystkie jedną i tę samą
przestrzeń zajmują. To zaś bynajmniej nie znaczy, żeby ciało stawało
się duchem, w istocie swej niezłożonym. Nie
trudno też obronić od zarzutu niedorzeczności jednoczesną obecność
człowieczeństwa Chrystusowego i postaci sakramentalnych na jednej i tej
samej przestrzeni. Na wstępie czynimy zastrzeżenie, że nie chodzi tu
wcale o to, co po szkolnemu nazywa się: compenetratio circumscriptiva,
za pomocą której dwa ciała, posiadające własność rozciągłości
lokalnej, mogą zajmować jedno i to samo miejsce. Są teologowie, w małej
wprawdzie liczbie, którzy taką kompenetrację czyli wzajemne przenikanie
się uważają za niemożliwe, i dla tego tłumaczą w inny sposób
pewne fakty objawione, które zdają się ją przypuszczać. W eucharystii
kompenetracja zowie się mieszaną, dokonywa się bowiem między
rozciągłymi postaciami i człowieczeństwem Pana Jezusa obecnym na
kształt obecności ducha. Otóż nikt nie dowiedzie, żeby taka
kompenetracja sprzeciwiała się rozumowi. - Obok tego zarzucają
jeszcze, że postacie i człowieczeństwo nie mogą być różne. - Ale
czyż dusza i ciało ludzkie nie są różne? czy mimo to dusza nie jest
istotnie wszędzie, gdzie tylko są osobne cząstki ciała? Czy nieskończoność
Boga nie zapełnia wszystkiego świata, a czy mimo to zlewa się Bóg w jedno
z tworami swoimi, jednocześnie na tej samej przestrzeni istniejącymi?
A więc, jeżeli dusza ludzka i Stwórca z natury swojej posiadają taki
sposób obecności i mimo to są różne od tych ciał, które przenikają,
to czemuż nie mielibyśmy uznać faktu, iż ciało Chrystusa, obdarzone
obecnością jakoby duchową, istnieje równocześnie z
postaciami innego ciała sposobem wzajemnej kompenetracji? Lecz
w jaki sposób pewne ciało nie dopuszcza drugiemu ciału zajmować równocześnie
z nim jedną i tę samą przestrzeń? Zdaniem filozofów dzieje się to
pewną odpornością, odpychaniem. Ale siła odporności może działać
tylko na ciało rozciągłe, skoro zaś pewne ciało traci rozciągłość
lokalną, materialne czynniki nie mają na nie żadnego wpływu. Postacie
sakramentalne są zatem bezsilne, aby odepchnąć ciało i krew Chrystusa
z przestrzeni, którą same zajmują. Zresztą przypuśćmy na chwilę, że
one mogłyby oddziaływać na ciało i krew Chrystusa, to czy możnaby
dowieść, że wszechmocność boska nie zdołałaby usunąć tej
przeszkody? Nie
mniej łatwo można obronić od zarzutów sprzeczności równoczesną
obecność Chrystusa na wielu miejscach. Jeżeli własnością Boga jest
zajmowanie naraz niezmierzonej przestrzeni, jeżeli dusza ludzka
zamieszkuje jednocześnie we wszystkich cząsteczkach ciała, to oczywiście
czy niemożebnym będzie, aby ciało, do pewnego stopnia uduchowione,
zajmowało dwa, nawet wiele miejsc w przestrzeni? Niektórzy dynamiści
utrzymują, że wszystkie zwykłe siły, z których składa się pewne
ciało, zajmują rzeczywiście i istotnie wszystkie punkty w obrębie
swej działalności; wszędzie one działają przyciągająco i odpychająco.
I w tym nie widzą żadnej niedorzeczności, bo to jest naturalny stan
materii. Czyżby zatem było widocznie sprzeczne, by ciało ludzkie, które
w hipotezie dynamistycznej jest tylko połączeniem odrębnych sił
prostych, mogło pozostawać jednocześnie na wielu odległych punktach
przestrzeni? Niema więc tu żadnej sprzeczności w tym, iż ów obręb, w
którym ciało jest obecne i działa, został w cudowny sposób powiększony. Powiadają,
iż skoro ciało dzieli się na części, przestaje być jedno i z
jednego staje się mnogie. Z tego, cośmy powiedzieli, wcale taki
wniosek nie wypływa, gdyż jedno i to samo ciało jednocześnie ma wiele
sposobów obecności, będących przyczyną i podstawą rzeczywistych
stosunków odległości, które ono ma względem samego siebie. A nikt nie
dowiedzie, żeby tajemnica ciała i krwi Chrystusowej więcej wymagała.
Jeszcze raz więc powtarzamy, skoro Bóg jest wszędzie, skoro dusza
ludzka jest w całym ciele, a mimo to zachowuje jedność istności,
nikt nie udowodni, żeby ciało Jezusa nie mogło absolutnie, bez podziału
siebie, znajdować się jednocześnie na wielu miejscach.
_______________________________________ x. P. Lahousse, hasło: EUCHARYSTIA, w: Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. I. Warszawa 1894, s. 607-611. |