|
|
x. bp Michał Nowodworski O Tradycji [Podani
(1.
Pojęcie ogólne podania j podział. 2. Istota podania chrześcijańskiego.
3. Daremne zaprzeczanie znaczenia podania przez herezję. 4. Stosunek
podania do Pisma ś. 5. Organa i formy podania. 6. Podanie pisane i jego
stosunek do żywego podania. 7. Reguły rozpoznania prawdziwej
tradycji). 1.
Traditio, παραδοσις, w najobszerniejszym
znaczeniu oznacza wszelką naukę albo urządzenie, które w jakibądź
sposób przechodzi do drugich ludzi; w znaczeniu obszernym oznacza
ustnie przekazaną naukę lub urządzenie, w ściślejszym zaś
rozumieniu oznacza religijną naukę albo urządzenie, ustnie przekazane i
takim sposobem przeszłe na późniejsze pokolenia, bez względu, czy później
spisane czy nie. Co do źródła swego, podanie jest boskie albo ludzkie,
stosownie do tego, czy bezpośrednio od Boga czy od ludzi pochodzi.
Jeżeli podanie wypływa z natchnienia Ducha ś. („dictante spiritu
sancto,” Conc. Trid. s. 4), wtedy jest podaniem bosko-ludzkim (tr.
divino-humana, divino-apostolica); jeżeli pochodzi od apostołów, jako
członków Kościoła, i przekazane nie w imieniu Bożym i pod natchnieniem
Ducha ś., lecz w imieniu własnym, a przy pomocy Ducha ś., wtedy jest
podaniem tylko apostolskim (tr. apostolica); jeżeli zaś pochodzi od przełożonych
kościelnych, zgodnie z przeświadczeniem wiernych, wtedy jest podaniem kościelnym
(tr. ecclesiastica). Tak ustanowienie sakramentów z ich materią i formą
jest podania boskiego; postanowienie apostolskie, tyczące się małżeństwa
z niewierną kobietą (1 Cor. 7, 10. 12), jest podaniem
ludzko-apostolskim; zaprowadzenie świąt i postów podaniem kościelnym.
Podanie boskie z natury swej jest powszechne, gdy tymczasem tradycja
tylko ludzko-apostolska i kościelna może być i czasową i miejscową
jedynie. Znaczenie i powaga podania zależy od źródła, z jakiego ono
pochodzi. Stąd też w Kościele Chrystusowym znaczenie podania pochodzącego
od Zbawiciela, Słowa Wcielonego, równe jest znaczeniu Pisma ś., a pod
tym nawet względem szerzej się od niego rozciąga, że ono właśnie
tylko o kanonie, autentyczności i natchnieniu ksiąg świętych, i o ich
rozumieniu daje świadectwo decydujące (ob. niżej nr. 4). 2.
Chrystianizm przygotowany od początku świata, w chwili przez Opatrzność
obranej został przez Wcielonego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, w całej
swej prawdzie i przedmiotowej rzeczywistości w świat wprowadzony. Jest
on tedy dziełem Bożym, w którym ludzie nic zmieniać, nic ujmować, nic
dodawać nie powinni. Nauka Chrystusowa nie składa się ze zdań
filozoficznych, danych umysłowi ludzkiemu do rozbudzenia i wzbogacenia
jego pojęć i do rozwijania ich jego pracą; nauka ta jest własnym
wyrazem wiekuistej prawdy, której wyrzeczeniom człowiek powinien
bezwarunkowo się poddać i z bezwarunkową przyjąć je wiarą, bo tylko
tym sposobem wyzwala się z więzów błędu i fałszywej podmiotowości.
Tylko wiarą przyjęta prawda boska daje człowiekowi wolność i prowadzi
go do pewnego i jasnego poznania rzeczy wiekuistych. Podobnież
przykazania Boże są jasno postawionymi wyrazami woli odwiecznej, od której
człowiek bez utraty zbawienia uwolnić się nie może. Apostołów swoich
posłał Zbawiciel na cały świat, aby chrzcili ludzi i uczyli ich
zachowywać wszystko, co im powierzył. (Mt. 28, 19. 20), I zapowiedział,
że kto uwierzy i ochrzczon będzie, będzie zbawiony, kto nie uwierzy,
potępion będzie (Mr. 16, 16). Wszystko tedy święte dziedzictwo
Chrystusowe, dla zbawienia człowieka sprawione, wszystkie jego nauki,
przykazania i środki łaski, celem zachowania go aż do końca wieków,
jako nienaruszalny depozyt, przekazane zostały wiernej straży kościelnej.
Wszystko, co Chrystus Pan chciał zostawić światu, przekazanym zostało
w podaniu (Act. l, 8, „przez czterdzieści dni im się ukazując i mówiąc
o królestwie Bożym,” a przy tym chciał, aby te tyczące się jego królestwa
mowy zachowane pozostały aż do końca. Joan. 14, 16. 17. 25. 26; 7. 8.
12-14). Podanie, pochodzące z takiegoż źródła, t. j. ze źródła
Bożego, ma powagę Bożą. Ale żeby tę powagę zachowało i utrzymało
ją trwale, potrzeba było, aby i środek jego zachowania i przekazywania
Bożą ustanowiony i zabezpieczony był mocą. A to właśnie ma miejsce
w ustanowieniem przez Zbawiciela Kościele (ob.), a mianowicie w
ustanowieniu nauczycielstwa kościelnego. Stąd podanie znaczy i
przekazaną przez Chrystusa Pana jego naukę, sam depozyt wiary, i sposób
tego przekazania przez kościelne nauczycielstwo w nieprzerwanym nigdy
szeregu biskupów z biskupem rzymskim, następcą Piotra ś., na czele,
przy pomocy Ducha ś. Jest więc we właściwym i najściślejszym swoim
znaczeniu podanie w treści twojej całą nauką wiary Chrystusowej
przez stróżów i nauczycieli z Bożego ustanowienia postawionych i w
nieprzerwanym następstwie po sobie idących, przechowywanej przy pomocy
Ducha ś. a objawianej w wyznawaniu i życiu całego Kościoła. O
ile więc ma się na względzie sama nauka wiary, przechowywana i głoszona
w następstwie apostolskim, Ojcowie śś. nazywają tradycję „opowiadaniem
apostolskim, regułą rozumienia, regułą prawdy apostolskiej;” o
ile zaś ma się na względzie Kościół, tą nauką przejęty i ożywiany,
a pomocą Ducha ś. opatrzony do rozumienia, strzeżenia i nauczania całej
prawdy objawionej, nazywa się to podanie „świadomością wiary,”
„katolickim rozumieniem,” „rozumieniem kościelnym” (sensus
ecclesiasticus), „wiarą zapisaną w sercach,” „mądrością
nie pisaną.” 3.
Herezja wszelka, wobec potępiającego jej błędy podania kościelnego,
miała dwie tylko drogi: albo starała się wykazać, że jej błąd jest
zawarty w podaniu, i jako taki jest prawdą, albo też zaprzeczała samego
znaczenia podania, jako depozytu całej prawdy objawionej. Gdy usiłowania
wszystkich błędów heretyckich oparcia się na podaniu okazywały się
z kolei najzupełniej daremnymi, błąd luterski wystąpił z całkowitym
zaprzeczeniem znaczenia podania, zastępując żywą i wciąż w następstwie
apostolskim żyjącą powagę Kościoła nauczającego powagą litery
Pisma ś., tłumaczonej podług indywidualnego rozumienia każdego z
wiernych. Ale zaraz właśnie samo Pismo święte potępia ten błąd luterski,
gdy wskazuje, że Chrystus Pan naukę swoją nie pismem lecz żywym słowem
głosił, a umierając wieczną tej nauki trwałość zabezpieczył nie
pismem, lecz ustanowieniem nauczycielstwa, któremu obiecał pomoc Ducha
ś. (Mt. 28, 18..; Mr. 16, 15; Joan. 14, 16 i 26). Apostołowie też,
jak z Pisma ś. widzimy, zakładali kościoły nie pisaniem, lecz
żywym opowiadaniem nauki Chrystusowej. Tak ś. Paweł pisze do Tymoteusza
(II, 2,
2): „a coś słyszał odemnie przez wiele świadków, toż zalecaj
wiernym ludziom, którzy sposobni będą i innych uczyć” (cf. jeszcze 1
Cor. 14, 33: ita doceo et ita tradidi m ecclesiis; ib.
11, 2: quemadmodum
tradidi vobis). Nie bardzo o pisaniu myśleli apostołowie, gdy
większa ich część nic nie pisała, a ci co pisali, pisali nie dla zakładania
Kościołów, lecz pisali do Kościołów już istniejących. Chrystus też
nigdy apostołom nie nakazywał, aby pisali, lecz zawsze polecał, aby nauczali,
opowiadali i świadkami byli. Odpowiednio do tych poleceń, apostołowie
nigdy nie wspominają, aby mieli obowiązek pisania, lecz tylko mówią o
ciążącym na nich obowiązku i urzędzie opowiadania. A niepodobna
przypuszczać, aby Zbawiciel nie zalecił Apostołom pisania, gdyby to miało
być głównym środkiem szerzenia jego nauki; co tym bardziej jeszcze
musiałoby było mieć miejsce, gdyby, jak to protestanci utrzymują, niczego
nie godziło się wiernym jego przyjmować, czegoby Pismem ś. stwierdzić
nie było można. A jednak tego właśnie, co protestanci tu utrzymują,
stwierdzić Pismem ś. niepodobna. Inaczej było z założeniem synagogi:
czego nigdzie nie spotykamy przy założeniu Kościoła, wtedy wyraźnie w
Piśmie ś. mowa jest o pisaniu. Po objawieniu Mojżeszowi swojej woli,
Pan nakazał mu spisać słowa swoje (Ex. 34, 27, cf. 17, 14). Czytamy też
wielokrotnie, że Mojżesz słowa Pańskie spisywał (Ex. 24, 4; Deut. 31,
9. 24 i in.), i że Bóg nakazywał spisywać swoje prawo (Ex. 24, 12; 31,
18; Deut. 5, 22). Różnicę tę między starym a nowym Zakonem wybornie
uwydatnia ś. Chryzostom (hom. 1 in Mt. n. 1), gdy mówi: „Apostołowie
nie zstąpili z góry, jak Mojżesz z kamiennymi tablicami w ręku, lecz
niosąc ducha w umyśle i wylewając skarb i źródło dogmatów i darów
Ducha ś., tak wszędzie szli, jako żywe łaską Bożą księgi i praw
kodeksy.” Ale choćby nawet protestanci wykazali, czego wykazać nie zdołają,
iż Chrystus przykazał apostołom pisać, i że apostołowie pisali,
jeszczeby przez to ich zaprzeczenie znaczenia podania nie miało stąd
poparcia, skoro i w Starym zakonie, pomimo w ten sposób spisanego prawa
Mojżeszowego, było jeszcze w synagodze nauczycielstwo żywe, tak
zwyczajne kapłanów, jak nadzwyczajne proroków, jakich Bóg wzbudzał od
czasu do czasu, i tego nauczycielstwa straży i nauczania pisane to prawo
było poruczone (Mal. 2, 7; Deut. 17, 8...). 4.
Nadto, Pismo ś. nie zawiera całej nauki objawienia, o czym ob. tej Enc. II,
283, a o ile ta nauka w
nim się zawiera, potrzebuje z samej natury warunków, w jakich pisane były
księgi święte wyjaśnień i dopełnień. Pismo ś. nie objaśni samo
siebie, bez objaśnienia więc żywej w Kościele tradycji byłoby
zostawione tłumaczenie każdemu pojedynczemu swemu czytelnikowi, a zatem,
skoro nigdzie nie jest obiecana pomoc Ducha ś. pojedynczym tłumaczom, byłoby
wystawione na najprzeróżniejsze i najbiedniejsze rozumienie, co
faktycznie stwierdza się w protestantyzmie, w jego sektach, w jego zupełnym
rozkładzie dogmatycznym. I dlatego, pomijając już nawet tę okoliczność,
że Pismo ś. nie mogłoby służyć za środek rozszerzenia wiary już i
z tego względu, że większość ludzi czytać nie umie, a nawet, choćby
czytać umiała, jeszczeby nie dała sobie rady z wyrozumieniem choć jako
takim tego, co z tak dalekiej pochodzi przeszłości, niepodobna nie zauważyć,
że nawet o ogólnym znaczeniu Pisma ś. niepodobnaby bez podania mieć
niezachwianej wiary. Wprawdzie za pomocą historycznej krytyki można,
wykazać autentyczność, wiarogodność i całość wielu ksiąg Pisma ś.,
ale niepodobna tego wykazać co do wszystkich tekstów, a nadto
niepodobna tego wykazać wszystkim ludziom, gdy większa ich część
niezdolna jest do takich zaciekań się i śledzenia badań krytycznych, a
wreszcie wykazanie takie naukowe nie może nigdy być tak pewne i
bezpieczne, aby we wszystkich wątpliwościach mogło być decydujące,
szczególniej też, co się tyczy kwestii natchnienia ksiąg Pisma świętego.
Naukowe wyjaśnienie znaczenia w ogóle Pisma ś. nie wystarczałoby do
zabezpieczenia ludzi od błędnych w tym względzie pojęć, Chrystus Pan
więc niezawodnie zostawił inny do tego środek pewny, a takim właśnie
może być tylko podanie. Zupełną pewność wiadomości naszych o Piśmie
ś. mamy tylko i przede wszystkim z opowiadania autentycznego kościelnego,
zostającego pod opieką Ducha ś. Jako bowiem Chrystus Pan zostawił Kościołowi
Pismo ś. i wszystką naukę Pisma ś., tak tym bardziej zostawił mu
naukę o Piśmie świętem, bez jakiej samo Pismo ś. straciłoby swoje
znaczenie. Jak wreszcie nędznym musi być pojęcie o chrystianizmie tych,
co przypuszczają, ze Pismo ś. wystarcza do utrzymania go w świecie i
przekazywania go wszystkim pokoleniom aż do końca wieków! Chrześcijańską
naukę stanowią nie jakieś prawdy filozoficzne, abstrakcyjne, ale
tajemnice boskie, które w życia Kościoła rozwijają nieskończoną pełność
swojej treści. Nie chciał Zbawiciel przyprowadzać świat do wiary
podaniem uczniom swoim, jakby testamentu swojego, jakiejś księgi
zawierającej całość swojej nauki, polecając tylko jak największe
tej księgi upowszechnienie, bo coby to był za chrystianizm tak przez każdego
sobie z jakiejś księgi wyczytywany? Chrystus Pan sam wystąpił jako
nauczyciel i naukę swoją wprowadzał w życie, i uczniom swoim osobiście
objawiał jej znaczenie, i założył Kościół, w którym sam żyjąc
tajemniczo, daje mu Duchem swoim rozumienie swojej tradycji. Czemby by
była nauka Chrystusowa bez Kościoła, bez Niego samego? Tylko w Kościele
nauka Jego jest prawdą i rzeczywistością. 5. Po przyniesieniu swojej nauki na ziemię i dokonaniu Odkupienia nie pozostawił On ludzi sierotami, z księgą tylko w dziedzictwie, z której każdy, ktoby miał po temu ochotę, wyczytywałby swój osobisty oddzielny chrystianizm. Ale pozostał w Kościele, żyje w Kościele, jako w widzialnym ciele swoim, i Duchem swoim nim kieruje, ażeby nic nie zostało uronione z tego, co pierwotnie z boskich ust Jego wyszło i co przez Jego Apostołów i ich następców było przekazane Kościołowi: „Pocieszyciel Duch ś... on was wszystkiego nauczył przypomni wam wszystko, cokolwiek bym wara powiedział.” Joan. 14, 16: „Duch prawdy nauczy was wszelkiej prawdy, on mnie uwielbi, albowiem z niego weźmie a wam opowie,” lb. 16, 13. 14). To też po wszystkie wieki nauka wiary w Kościele jest jedna, ta sama. Pojedynczy członek Kościoła lub pewna ich ilość, może mniej lub więcej dokładnie wniknąć w tę naukę, i mniej lub więcej dokładnie ją sobie przyswoić, ale od tego nie zależy utrzymanie i znaczenie prawdy w Kościele. Chrystus ma zawsze do wypowiedzenia jej, gdy tego potrzeba, odpowiednie organa. Ale przez to bynajmniej nie zostało wyłączone samodzielne współdziałanie organów kościelnych, bo jak w ogóle w życiu Kościoła boskość łączy się z człowieczeństwem, tak i tu działanie Boże nie usuwa działania człowieczego, ale się z nim harmonijnie jednoczy. Wychowaniem i życiem w Kościele, żywym przyjęciem w duszę jego wiary, tego wiekuiście upładniającego świętego źródła, wykształca to poczucie i ten zmysł wewnętrzny, który uzdalnia do coraz głębszego wnikania w ducha Kościoła. Z takiego też materiału wybiera Kościół swoje sługi, które przez łaskę święcenia otrzymują urząd przelewania na drugich tego życia i tej prawdy, jakimi żyją sami. A nad tym ciągłym ruchem życia w Kościele czuwa Duch Boży, aby potok ten nie wyszedł nigdy z kolei swojej, ażeby we wszystkich podnoszących się kwestiach występowała zawsze pierwotnie złożona w Kościele prawda, czy w pierwotnym, czy też w konsekwentnie rozwiniętym swym wyrażeniu, i aby tym sposobem każdy następujący period kościelny widział się co do nauki świętej we wszystkich go poprzedzających i czuł się w zupełnej z nimi od samego początku jedności. Podanie właśnie jest tym potokiem, jakim płynie życie kościelne, pozostawiając w każdym periodzie jego przebiegu widzialne ślady nigdy w istocie swej niezmieniającego się bytu. Formy,
w jakich podanie to się
objawia, z powodu żywotności i bogactwa życia kościelnego, pomimo
jedności swego początku i celu, mogą być rozmaite; owszem, z powodu
nie zawsze jednostajnego i wszechstronnego rozwijania się podania,
poznanie go nie we wszystkich jego organach może być zawsze zupełne,
przeto i formy jego nie tylko mogą, ale z natury rzeczy muszą być
rozmaite. Najpełniej objawia się podanie jakiej prawdy, gdy prawda ta
notorycznie i faktycznie jest stanowczo wyznawana, nauczana, znana i
praktycznie wykonywana przez wszystkie stopnie i członki Kościoła,
przez każdy stopień w odpowiedni mu sposób, a zatem, gdy istotnie cały
Kościół jest nią przejęty i przejętym się pokazuje. Ten objaw
podania przedstawia się przede wszystkim: a)
w publicznych formułach wyznania wiary, czyli w tak zwanych symbolach
wiary, a w nowszych czasach jeszcze w powszechnie używanych w Kościele
katechizmach; b)
w powszechnie wyłamywanej i znanej praktyce, tak liturgicznej jak
dyscyplinarnej, o ile w niej wyraża się i presupponuje wiara w jaką
prawdę objawioną. Stąd dawna, przeciwko pelagjanom stawiana reguła:
„legem credendi statuat lex supplicandi.” Przechodząc
od tej zupełnej formy podania do form szczegółowych w niej zawartych, i
idąc jakby od obwodu ku środkowi życia kościelnego, spotykamy się
naprzód z tym wyznaniem jakiejś nauki prawdy, jakie żyje to duszach
wiernych, prostych członków Kościoła. Wprawdzie wyznanie to jest
skutkiem i odgłosem obecnego lub przeszłego nauczania ciała
nauczycielskiego, ale stąd też wynika, że jest ono zarazem znakiem i dowodem
istnienia podania tej nauki. Ta forma objawu tradycji może być wielkiej
wagi w takich chwilach: α)
gdy jego jedność i stanowczość jest oczywistszą niż nauka ciała
nauczającego, którego część znaczna, jak za czasów arjamzmu,
sprzeniewierzyła się tradycji, tak iż ś. Hilary (contra Auxen. 6) mógł
powiedzieć: „sanctiores sunt aures fidelis populi labiis sacerdotum”;
β) gdy ciało nauczające, celem uroczystego określenia jakiej w pewnym czasie spornej nauki, chce zebrać wszystkie w Kościele istniejące o tej nauce świadectwa (jak przy ogłoszeniu Niepokalan. Poczęcia Najśw. Panny). Naturalnie, że ta forma podania ma znaczenie swoje tylko w takich prawdach, które przystępne są ludowi („qnae cognitionem non fugiunt popularem,” S. Aug. contra Jul. 1, n. 31. 32), a i w tych prawdach o tyle, o ile chodzi o ich treść istotną, nie zaś o ich objaśnienie i bliższe określenie i rozwinięcie, co zawsze jest rzeczą uczonych i nauczycieli. Zresztą jest to tylko drugorzędna forma objawu podania, pierwszorzędna zawiera się c)
w świadectwie autentycznych nauczycieli. I sobory też dla tego powołują
się przy swych decyzjach przede wszystkim a częstokroć wyłącznie na
„Ojców” Kościoła, jako na świadków tradycji. Janseniści tylko i
ich następcy poczytywali zgodę wiernych (consensus fidelium), jako
decydujący wyrok i sprawdzian podania dla wszystkich prawd wiary. Że zaś
bez oczywistej niedorzeczności niepodobna całemu ludowi przypisywać
pełnej i dokładnej znajomości wszystkich prawd objawienia, przeto
istotę tego sprawdzianu, jakim jest podanie, w ten sposób sfałszowali,
że podanie zastąpili publiczną opinią dowolnych przywódców ludu
wiernego, bez względu na to, czy ci przedstawiają, czy nie, właściwe rękojmie
prawdziwej i przez Ducha ś. oświeconej wiary. Oczywistą jest rzeczą,
że takie kryterium w pojęciu jansenistowskiem musi wejść w zatarg z
nauką autentycznego ciała nauczającego, co inaczej, t. j. we właściwym
onego pojęciu, jest niemożliwe. Dodać
tu jeszcze należy, że tę wiarę ludu wiernego, o ile we właściwych
granicach jest świadectwem i formą podania, odróżnić należy od
prostej, pobożnej opinii wielu dusz pobożnych, jaka niekiedy powstaje
bez żadnego nawiązania z podaniem pod wpływem pisarzy lub nawet
czasami kaznodziejów i spowiedników więcej pobożnych niż
roztropnych, którzy ani do rzędu Ojców Kościoła, ani nawet do teologów
się nie zaliczają. Pierwszorzędną i zwyczajną formą objawu
tradycji, świadczącej o jakiej prawdzie, jest powszechne, przynajmniej
moralnie powszechne, zgodne jej opowiadanie przez autentycznych świadków,
jakimi są biskupi, a względnie wszyscy, z ich polecenia i błogosławieństwa,
każący i nauczający kapłani. Świadectwo wszystkich biskupów jest
samo w sobie zupełnym i nieomylnym świadectwem podania, albo, właściwie
mówiąc, samym tym podaniem, niezależnie od tego, czy tak zaświadczona
prawda jest znana i wyznawana przez lud i czy kapłani rzeczywiście tak
uczą powszechnie, jak nauczają biskupi (Ego vobiscum sum omnibus diebus).
Ponieważ
jednak świadectwo wszystkich pojedynczych biskupów, jako stanowcze i stałe,
wypowiada się w nauczaniu przez kler ich i w wierze wiernych, przeto ta
forma objawu podania uważa się jeszcze, jako świadectwo wszystkich Kościołów
pojedynczych. Jak jednak w tym świadectwie świadectwo biskupów, jako
głów Kościołów pojedynczych, zachowuje swoją niezależność i
stanowi rdzeń jego, tak też w pewnych okolicznościach i świadectwo
kleru może objawiać się z niejaką względną samodzielnością,
stanowiąc takim sposobem pośrednie ogniwo pomiędzy nauką biskupów a
przeświadczeniem wiernych (sensus fidelium). Takie stanowisko zajmują
mianowicie szkoły teologiczne, które w pojedynczych Kościołach są
przedstawicielami panującej w tych Kościołach nauki. Że
jednak nie zawsze notoryczną jest rzeczywista powszechność świadectwa
o jakiej prawdzie, albo też nawet powszechności tej niema z powodu
jakichś częściowych zaprzeczeń, przeto z boskiej organizacji Kościoła
centralnym i najdoskonalszym prawnym organem katolickiego podania jest
Stolica Apostolska, która, jako fundament całego ciała nauczającego,
jest najwyższym głosicielem i przechowywaczem tradycji apostolskiej. I
stąd też od wieków zgodność jakiej nauki z nauką Stolicy
Apostolskiej uważano jako nieomylny znak jej powszechności, a wyrażenie
tenuit ac tenet apostolica sedes albo ecclesia romana za równoznaczne
z wyrażeniem tenuit et tenet ecclesia catholica, ponieważ Kościół
powszechny koniecznie tego się trzyma, choćby jeszcze nie w rozwinięciu
(implicite), czego wyraźnie lub niewyraźnie (implicite) domaga się
trzymać Stolica Apostolska mocą swojej powagi (cf. artt. Papież,
Nieomylność, Piotr ś., Stolica Apostolska). Obok
Stolicy Apost., jako głównego organu i przewodnika tradycji, z Bożego
zrządzenia są jeszcze w potoku podania pewne osobistymi darami i działalnością
górujące drugorzędne główne przewodniki i kanały tego podania.
Te drugorzędne główne organy, jakkolwiek nie urzędowo, jednakże
moralnie i faktycznie są przedstawicielami tradycji, a ich zgodne świadectwo
jest zupełnie dostatecznym jej wyrazem. Tymi nadzwyczajnymi pomocniczymi
organami ciała nauczającego są Ojcowie (ob.) i Nauczyciele per
excellentiam, którzy, jakkolwiek tylko pośrednimi są organami tradycji,
w pośrodku ciała nauczycielskiego i jego zwykłych organów pomocniczych
o tyle centralne zajmują stanowisko, że w skutek darów natury i łaski,
jakimi byli opatrzeni, mogli 1)
jaśniej i szerzej widzieć treść objawienia i przechowującego je
podania w jego współczesnym i poprzednim stanie, 2)
światło swoje słowem i pismem daleko roznieść, i dla tego 3)
wywierać wpływ swój na wiarę i naukę w najdalszych kołach. Dlatego
też, co owe organa powszechnie i stale uczyły, to było albo faktycznie
w ich czasie nauczane wyraźnie przez całe ciało nauczające, albo też
ze względu na bogactwo ich poznania, i ich opatrznościowe posłannictwo,
i wpływ ich w Kościele, i uznanie, jakie znajdowali wśród ciała
nauczającego — jest prawdziwym wyrazem tej nauki, której, choć
jeszcze nierozwiniętej (implicite), ciało nauczające się trzymało a
której znaczenie w części właśnie dopiero przez te uprzywilejowane
organa osłonięte, stało się udziałem powszechnej świadomości. Nauka
więc tych organów przedstawia podanie kościelne nie tylko o tyle, że
jest jego wiarogodnym historycznym świadectwem i odbiciem w danej chwili
życia kościelnego, ale nadto jeszcze i dla tego, że przedstawia
prawdziwe i doskonale jej rozumienie, a jego ci przekaziciele są jakby oświeconymi
przez Ducha ś. oczami, przez które cały Kościół może dobrze
rozpatrywać i wyrozumiewać ten święty depozyt, jaki mu został
powierzony i jakiego strzeże. Siła
i znaczenie tych organów tradycji polega na ich powszechnej zgodności,
ponieważ właśnie tym sposobem poznaje się, że wszyscy mówią w duchu
jednym, a przeto z Ducha ś. W zgodności tej przedstawiają oni, a
mianowicie święci pomiędzy nimi, rzeczywiste świadectwo Ducha ś. Żeby
jednak zgodność ta takie miała znaczenie, iżby przedstawiała sensum
Spiritus s. i sensum ecclesiae, powinna zachodzić nie tylko
pomiędzy organami współczesnymi, ale pomiędzy organami różnych epok
dłuższego czasu, gdyż tym tylko sposobem liczba ich poważnie się
pomnaża i nauka ich tym niewątpliwiej jest wypływem podania stałego,
nie zaś wywołaną tylko okolicznościami czasowymi (ob. jeszcze o
powadze Ojców w tym względzie tej Enc. XVII, 193). W
pierwszych wiekach, gdzie w ogóle całe nauczycielstwo wykonywali wyłącznie
biskupi, ci nadzwyczajni przedstawiciele tradycji należeli też zazwyczaj
do ciała nauczającego, a zatem, łącząc w sobie te dwa stanowiska odnośnie
do tradycji, przedstawiają w szczególny sposób jako górujący członkowie
episkopatu naukę ciała nauczającego, a przy tym naukę Kościołów,
których byli głowami. Że zaś wówczas biskupi, jako autentyczni świadkowie
i nauczyciele wiary u swoich wiernych i ich potomstwa, nosili nazwę ojców,
przeto tych wybitnych pomiędzy nimi przedstawicieli podania
poczytywano za Ojców w wyższym i szczególnie wyróżniającym się
znaczeniu, jako w ogóle Ojców Kościoła, przez co oznaczało się
ich stanowisko nie tylko do Kościoła im współczesnego, ale do Kościoła
całego i wszystkich późniejszych wieków. W
takim stosunku jak synowie do ojców, występują nauczyciele kościelni
czyli teologowie do Ojców Kościoła. Już nie wyłącznie ani
nawet przeważnie biskupi, lecz po większej części kapłani i zakonnicy
pośrednio tylko przedstawiają oni naukę ciała nauczającego, a bezpośrednio
rozumienie szkół katolickich i wiernych (sensus scholarum
catholicarum). I tu bywali mężowie święci i darami Ducha ś.
opatrzeni, ale naprzód występuje tu człowiecza uczoność i pilność,
i dla tego przedstawiają oni nie tak, jak Ojcowie śś., myśl Ducha ś.,
lecz tylko myśl Kościoła w jej ludzkim rozwinięciu. Wszakże
stanowisko ich, odnośnie do tradycji, niemałego jest znaczenia. Ich
rzeczą jest ściślejsze ujęcie i rozjaśnianie treści depozytu świętego,
a tym sposobem uzupełnianie pracy Ojców świętych. W tej myśli
zestawia sobór wieneński Ojców Kościoła i doktorów kościelnych jako
przedstawicieli podania i podstawę do kościelnych decyzji. „Nos igitur
ad S. Patrum et doctorum communem sententiam Apostolicae
considerationis aciem convertentes, declaramus”... (in Clement. un. de
Summa Trinit.) Janseniści
i ich w opozycji przeciwko Kościołowi następcy z jednej strony wynoszą
zbytecznie powagę Ojców i teologów, odnośnie do zwyczajnego autentycznego
nauczycielstwa, gdy poczytują ich już to za pisarzy formalnie
natchnionych przez Ducha ś. (jak janseniści ś. Augustyna), już znowu
jako „naukowych i dlatego czysto przedmiotowych i bezprzesądnych
przedstawicieli tradycji,” gdy właśnie najuroczystsze i najwyraźniejsze
orzeczenia publicznej powagi kościelnej i życia kościelnego są dla
nich „tendencyjnymi i niekrytycznymi,” i jako takie nie zasługującymi
na przyjęcie. Z drugiej znowu strony wynoszą nadmiernie znaczenie
jednych Ojców przeciwko innym, nieraz nawet jednego przeciwko wielu, i
znowu teologów przeciwko ojcom, a nawet niekiedy nowych i najnowszych
przeciwko dawniejszym, i pod którymi właśnie oni sami mają się
rozumieć, dla tego mianowicie, że nie idą z prądem jakoby skażonej
urzędowej tradycji kościelnej, lecz zaliczają się do przedstawicieli
nowożytnej nauki i kultury. A jeżeli jeszcze akceptują dawniejszych
teologów, to tylko takich jak Occam, d'Ailly, Launoi, Febronius, którzy
nie mają uznania w Kościele, a podług reguły ś. Wincentego Lerineńskiego
nie są „doctores probabiles” i „probati." 6.
Podanie z natury swojej jest ustne w takim znaczeniu, jak i nauczycielstwo
kościelne nazywa się ustnym, to jest, polega formalnie na ciągłym,
wyraźnym lub niewyłuszczonym jeszcze, teoretycznym i praktycznym świadectwie
świadków autentycznych, a nie zaś na pewnej liczbie pism lub pomników,
z wcześniejszej na późniejszą epokę Kościoła przeszłych. Takie
pisma i pomniki nie są istotnie i bezwarunkowo konieczne, aby naukę czasów
poprzednich przekazać czasom następnym, co już faktycznie tym się
stwierdza, że składanie podania ustnego w piśmie odbywało się zwolna,
urywkowo i bez stałego planu, zależnie od najprzeróżniejszych
okoliczności dziejowych. Składanie to jednak ustnego podania w piśmie,
wypływające z żywotnej działalności Kościoła, jest nie tylko bardzo
pożytecznym ale nawet względnie i moralnie koniecznym środkiem
pomocniczym, a to ze względu na ludzkie warunki i przeto przygody,
jakimby w swoim z wieku w wiek przechodzić to ustne podanie ulegać mogło.
Przez takie bowiem spisywanie ustnego podania łatwiej i pełniej nauka
czasów poprzednich mogła się zachować, a zaszłe jakieś w późniejszym
czasie luki żywego podania łatwiej uzupełniać się mogły
zestawieniem ze spisaną dawniejszej epoki tradycją. Przy czym zauważyć
należy, że Duch ś. czuwający w Kościele nad żywym podaniem, czuwa j
także nad tymi jego pomnikami o tyle, że te, razem wzięte przedstawiają
obraz dawniejszego podania, choćby nie równoważny, to dla późniejszych
potrzeb dostatecznie wystarczający, a w żadnym razie nie fałszywy.
Takie dokumenty, jeżeli autentycznie wyrażają dawniejsze podanie,
stanowią odnośnie do zawartej w nich nauki podanie pisane, które
przedmiotowo taką samą ma siłę świadectwa, jak późniejsze podanie
żywe. Takie podanie pisane, podobnie jak Pismo ś., stanowi, obok podania
żywego, przedmiotowe źródło wiary, ale podobnie też, jak Pismo ś.,
nie jest ono materialnie źródłem pełnym ani formalnie zupełną regułą
wiary. Podobnie jak Pismo ś., tradycja ta pisana nie może zastąpić żywego
ustnego podania kościelnego, lecz równie, jak Pismo ś., jako depozyt i
środek wykazania wiary, powierzona jest głosicielom i stróżom podania
żywego, którzy jej strzegą i objaśniają. I dlatego nie może być
nigdy sprzeczności pomiędzy podaniem żywym a pisanym gdzie zaś taka
sprzeczność bywa wytykaną, tam jest zawsze pozorną tylko, polegającą
albo na błędnym zrozumieniu dokumentu, albo też wynikającą stąd, że
dokument jest kościelnie nieautentyczny lub historycznie fałszywy. Pisma
i pomniki, zawierające podanie pisane, dają się podzielić na dwie główne
klasy: l-a
klasa składa się z takich pomników, które wprost i formalnie zawierają
tradycję pisaną i pochodzą od właściwych przedstawicieli i stróżów
podania kościelnego. Takimi dokumentami są: orzeczenia soborów i
papieży; autentyczne liturgiczne dokumenty i pomniki (księgi
liturgiczne, sakramentarze, i ordines romani i t. p.); pisma Ojców śś.
i uznanych w Kościele teologów, o ile zawierają stanowcze
twierdzenia o przedmiotach podania. Wszystkie te dokumenty mają nie
tylko wartość czysto historyczną czy naukową, ale mniej lub więcej
uczestniczą w kościelnej i nadnaturalnej autentyczności żywego podania,
którego są wypływem i wykładem. Do
2-ej klasy należą pisma i pomniki, które tylko ubocznie
i materialnie odnoszą się do podania, a zatem takie, których treść,
niezależnie od kościelnego stanowiska ich autorów, faktycznie daje świadectwo
historyczne o podaniu w jakimś czasie (tu się zaliczają wszystkie
pomniki historyczne, albo męczeńskie, nadpisy katakumbowe, prace
hagiograficzne i historyczne), albo też jaki przyczynek naukowy do wyjaśnienia
podania, co może mieć miejsce nawet w pismach wątpliwych katolików,
heretyków i pogan (tu się zaliczają wszystkie dogmatyczne,
egzegetyczne i filozoficzne pisma ludzi uczonych w przedmiotach
teologicznych, jak np. z rzędu poważniejszych Orygenesa, Tertuliana
etc.). 7.
Z tego, co wyżej o istocie podania powiedziano, jasno wypływa, iż
najwyższe i stanowcze orzeczenie o prawdziwości i treści podania należy
do kościelnego ciała nauczającego, a mianowicie, do następców
apostolskich, biskupów, a przede wszystkim do biskupa rzymskiego. Ostatnią
rękojmią prawdy tego sądu jest Duch ś. (ob. artt. Nieomylność,
Piotr, Papież). Ogólne reguły, służące do odróżnienia podań
prawdziwych od fałszywych, są następne: 1)
co do podania dogmatycznego: a)
nauka wyznawana przez cały Kościół, jako nauka wiary, może być
tylko prawdziwym podaniem; b)
nauka wyznawana w Kościele po wszystkie czasy może być tylko
prawdziwym podaniem; c)
dyscyplina dogmatyczna, która tylko przez Boga mogła być ustanowioną a
zachowywaną jest przez cały Kościół, pochodzi od Chrystusa Pana i
od Apostołów; d)
nauka, którą wszyscy Ojcowie i Nauczyciele kościelni, albo większa
ich ilość, czy to na soborze, czy po za soborem, uznają za podanie
boskie, potępiają przy tym naukę przeciwną jako heretycką, może być
tylko prawdziwym podaniem; e)
prawdziwym też jest podanie Kościoła pojedynczego, jeżeli to jest Kościół
apostolski, a szczególniej rzymski, który w nieprzerwanej kolei swoich
pasterzy sięga czasów apostolskich. 2)
Co się tyczy podania apostolskiego: a)
Należy uważać za apostolskiego pochodzenia praktykę, która, choć
mogłaby być przez kościelne przełożeństwo wprowadzoną, jednakże
niepodobna dowieść, aby była zaprowadzoną przez jaki sobór lub
jakiego papieża, a jednak wszędzie od niepamiętnych czasów się
napotyka, b)
Orzeczenie Ojców, że jakaś praktyka jest apostolską, dostatecznie za
jej apostolskim pochodzeniem przemawia. 3) Co się tyczy podania kościelnego, to jest wówczas, gdy sama natura jakiej praktyki wskazuje jej późniejsze pochodzenie, lub gdy można naznaczyć czas jej zaprowadzenia, albo też gdy tylko w jakiejś części Kościoła powszechnego jest w użyciu. Reguły ś. Wincentego Leryneńskiego (Commonitorium c. 20), Bellarmina (De verbo Dei, 1. IV), Canus'a (De locis theol., 1. 3) i ś. Alfonsa Liguorego są w istocie swej tej samej treści. Cf. Franzelin, Tractatus de divina Traditione et Scriptura, Rom. 18 70; Tanner, Ueber das kath. Traditions - u. protestantische Schriftprincip, Luzern 1862; Natalis Alex., De tradit. non scriptis (Hist. eccl. in I saec.); Isid. de Luz, (trynitarz, teolog uniw. Koimbry), De sacris traditionibus; Parisiis 1666. Hadr. et Petrus van Walenburch, Tractatus generales de contr. fidei, Coloniae 1670, t. I; Thom. Stapleton, Principiorum fidei doctrinalium demonstratio methodica, Par. 1579; Perrone, de loc. p. 2, sect. 2, c. 5; Scheeben, Handb. der kath. Dogmatik, I, 144. De Groot, Summa apologetica de Eccl. Christi ad mentem D. Thomae Aq., Romae 1890, p. II, 242... Hurter, Compend. theol. dogm. Oeniponte 1891, I, 116... J. A. Moehlera, Symbolika, przekład polski ks. M. Nowodworskiego, Warsz. 1871, wyd. l, str. 281.
____________________________________ |